Strony

środa, 28 września 2016

Rzymu się nie zwiedza, Rzym się odkrywa


Długo przygotowywałam się do tego wpisu. Pomysłów miałam co najmniej tyle, ile mam zdjęć z pobytów w Wiecznym Mieście - setki. Po dłuższym namyśle doszłam jednak do wniosku, że historyczne fakty możecie sobie sami odnaleźć. Możecie sami pogłębić wiedzę o zabytkach, które Was szczególnie interesują, sami sprawdzić daty czy nazwy. Koloseum jakie jest - każdy widzi. Ja pokażę Wam Rzym w kilku kadrach. W kadrach, które składają się na klimat tego miasta. Bo większość z nas jest wzrokowcami i silniej do nas przemawiają obrazy właśnie. 
Ile jest kościołów w Rzymie, ile ruin i tych wszystkich starożytnych wspaniałości - trudno zliczyć. Trudno też to wszystko zwiedzić. Bogactwo monumenti i chęć zobaczenia jak najwięcej miejsc może przytłoczyć i zmęczyć. Dlatego Rzym warto poznawać, odkrywać - nie zwiedzać. Zakochacie się. A Rzym tę miłość odwzajemni - wystarczy tylko otworzyć oczy na to, czego nie ma w przewodnikach. A takich miejsc, elementów krajobrazu jest pełno na każdym kroku.
Najlepiej odkrywać Rzym chodząc trochę bez celu, improwizując, gubiąc się w bocznych uliczkach i napotykając tam wspaniałe elementy architektury. Dać się ponieść nogom chowając na jakiś czas mapę. Zgubić się - tak!

Co się ukazuje naszym oczom ... ?

Urokliwe kołatki, ruiny wyrastające nagle nie wiadomo skąd, gra cieni na starych murach, kolory ochry, ciemnej zieleni, sieny, brązu skąpane w zachodzącym słońcu.


Wyznania miłosne i mądrości życiowe pisane na murach ("Senza ali non si vola" - "Bez skrzydeł się nie lata"), epitety pod adresem Berlusconiego (Sei un pezzo di merda - darujmy sobie tłumaczenie).

Kłódki zawieszane na bramach, mostach (kluczyki wrzucane do Tybru jako symbol połączenia wieczną miłością) - zwyczaj wzięty z książki Federico Moccia "Ho voglia di te" - "Tylko ciebie chcę" - istna plaga dla służb miejskich, które muszą co jakiś czas ściągać te kilogramy żelastwa. Przy okazji ciekawostka - Słynny rzymski pisarz pełni aktualnie funkcję sindaco - burmistrza miasta Rosello (region Abruzzo).


Przepyszne lody, które nigdzie tak nie smakują jak we Włoszech.

Targ Porta Portese ze starociami, mydłem widłem i powidłem oraz podrabianymi  - choćby torebkami (Signora - Gucci, Gucci! 60 Euro ! Odchodzę. 50 Euro! Kręcę głową na nie - 40 Euro! No, 20 Euro !!! - desperacja sprzedającego sięga zenitu).

Odczytywanie po włosku nazw ulic i vicoli - zaułków (ulica węży, ulica pokoju).

Słynny Calendario Romano - wydawany co roku kalendarz z przystojnymi modelami w sutannach. Dodam, że pozują prawdziwi księża :-) Fotografuje Piero Pazzi. To nie jest oficjalna publikacja Watykanu, kalendarz został jednak bardzo dobrze przyjęty przez katolików w Rzymie (i turystów oczywiście). Szkoda takich ciasteczek na celibat ;-)

Kalendarze z kadrami z Rzymskich wakacji. Kalendarze z Mussolinim.

Księża wyglądający jak z modowych okładek - ubrani w świetne ciuchy i w najnowszy model okularów ray ban - spieszący do Watykanu. Przy okazji zagadka - jakie państwo na świecie ma najlepszy wywiad? Izrael? USA? Rosja? A nie, bo Watykan właśnie ...

Znaki zodiaku na placu świętego Piotra (kłania się symbolika i teorie spisków z Aniołów i demonów Dana Browna). Sacrum i profanum obok siebie.


Rzym - drogie sklepy z ubraniami światowych projektantów, gdzie sukienka potrafi kosztować tyle, co średniej klasy auto.

Piękne, zgrabne vespy przywodzące na myśl film Rzymskie wakacje z Gregorym Peckiem i Audrey Hepburn. Moje ulubione vespy to te kawowe i czerwone :-) 

Wszechobecne pstrokacizny masakryczne pod postacią kiczowatych pamiątek dla turystów (Koszulki z napisem I love Roma, gipsowe odlewy oraz szklane kule z Koloseum i padającym śniegiem - klasyk).

Bogacze wychodzący z naręczem toreb ze sklepów przy Via del Corso niedaleko Schodów Hiszpańskich i Piazza di Spagna (sklepy najsłynniejszych projektantów).

Żebrzący przy wejściach do kościoła imigranci.

Wszechobecne kolorowe smarty i topolino - stare fiaty 500 nazywane przez Włochów pieszczotliwie myszką.

Kontrasty. 


Na każdym kroku spotkamy wspaniałości. I nie trzeba być znawcą, historykiem sztuki, by dostrzec piękno, duchowość, niezwykłe dzieła ludzkich rąk sprzed setek lat. Nie trzeba szukać - wszystkie niesamowite wspaniałości same nam się pchają przed nos i krzyczą - "Zobaczcie nas, zapamiętajcie, uwiecznijcie na zdjęciach!". Ale na to trzeba czasu. Samodzielnego pobytu. Zawsze współczułam wycieczkom Japończyków przeganianych z miejsca na miejsce. Oni dopiero po powrocie do domu oglądają na zdjęciach to, co zobaczyli. Albo nawet nie oglądają. A Rzym trzeba smakować, chłonąć powoli, stopniowo. Wieczności braknie, by go poznać!


Stop! Zasypałam Was zdjęciami. Słowa wydają się zbędne. Ciężko wybrać tylko kilka z setek wspaniałych obrazów... Same się pchają na bloga :-)

Rzymu się nie zwiedza, Rzym się odkrywa. My go odkrywamy i on się przed nami odkrywa. Powoli, uliczka za uliczką. Najlepiej poza obleganymi szlakami turystycznymi.

A jeśli piszemy o Rzymie, nie możemy zapomnieć o mieszkających w nim ludziach. O życiu koncentrującym się na piazza. Ale o dwóch niezwykle barwnych postaciach, które spotkałam na piazza właśnie i o ich historiach napiszę Wam w jednym z kolejnych postów.  Teraz powstałby elaborat.

Apetyt zaostrzony, mam nadzieję :-)

Dziękuję mojemu Tacie, który udostępnił również swoje zdjęcia z naszego wspólnego pobytu w Rzymie w 2009 roku. Ci ritorniamo, spero bene!

11 komentarzy:

  1. Ach, najchętniej w tej chwili wsiadłabym w samolot...rozmarzyłam się...
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. To kiedy lecimy ;-) ? Ja tam zostawiłam swoje serce, które teraz się wyrywa i woła "Voglio a Roma, a Roma!" :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super spacer mi zafundowałaś... Nigdy tam nie byłam, a szkoda! Księżulo z okładki kalendarza to faktycznie, aż szkoda chłopaka..... Echhhhh... ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że ja - niepoprawnie zakochana we Włoszech, mam zaległości jeśli chodzi o Niemcy, czego bardzo żałuję (a skończyłam też Germanistykę na UW) :-) Może wreszcie zmienię kierunek :-) serdeczności :-)

      Usuń
  4. Dominiko, preferujemy podobny sposób zwiedzania. Odkrywanie ulic niekoniecznie z przewodnikiem, zaglądanie w podwórka...pociąg mnie prawdziwe życie i lubię w ten sposób chłonąc klimat miejsc.
    W Rzymie nie byłam, ale kto wie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tyle wspaniałych miejsc do zobaczenia, echhh.... W Polsce również i zamierzam moim synkom najpierw pokazać, jaka piękna jest nasza Polska. Na Rzym czy inne Paryże przyjdzie jeszcze czas :-) A zwiedzanie zawsze jest najlepsze z domieszką improwizacji :-))) serdeczności :-)

      Usuń
  5. OMG! Przypomniałaś mi moje cudowne rzymskie wakacje :D Miałam kilkanaście lat i odkrywałam to miasto, dzień po dniu przez dwa miesiące. Teraz planuję koniecznie zabrać tam swoją własną rodzinę! KONIECZNIE! Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  6. Incrocio le dita - mocno trzymam kciuki za to, byście tam pojechali :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. o ranyy.. chciałoby się tak!
    zapraszam do mnie http://sylwiaidzieci2.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj chciałoby się, chciało ... Zaraz do Ciebie zajrzę. Lubię poznawać nowe blogi, a jak jeszcze poruszane są tematy o dzieciach, tym lepiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja głupi książki chce czytać kiedy tu takie wspaniałe opowieści. Bellissimo Angelo !

    OdpowiedzUsuń