Strony

wtorek, 17 września 2019

Meglio fare le corna! Lepiej odpukać w niemalowane!


„Bycie przesądnym to ignorancja, ale niebycie przesądnym przynosi pecha” Eduardo de Filippo.

Włochy są niezwykłym krajem, podzielonym nie tylko kulinarnie, geograficznie czy językowo. Również przesądy dzielą bel paese. Lubię czytać o superstizioni italiane, czyli włoskich zabobonach. Za każdym razem dowiaduję się czegoś nowego. Wiele z nich sięga czasów średniowiecza, albo jeszcze dawniejszych, bo wczesnochrześcijańskich, greckich czy etruskich. Tak naprawdę wszystkie elementy łączyły się, mieszały i ewoluowały na przestrzeni wieków tworząc niezwykłą mieszankę i ciekawy obiekt do badań dla kulturoznawców, socjologów czy antropologów.

Dziś – tylko na początek, bo to temat rzeka – kilka zwyczajów związanych z Neapolem (i nie tylko).

Kiedy przyjechałam do Neapolu, miasto oszołomiło mnie, wchłonęło. Nigdzie indziej sacrum nie miesza się z profanum w takim stopniu, jak ma to miejsce w Neapolu. Bo obok religijnych kapliczek, o których wspominałam już w poprzednich wpisach, spotkamy tu kapliczki Maradony czy słynną smorfia neapoletana.


Smorfia. To nic innego jak próba przetłumaczenia snów na język liczb. Aby sobie pomóc w interpretacji, Neapolitańczyk kupuje opasłą księgę snów i numerów i interpretuje lub prosi kogoś o interpretację tego, co mu się przyśniło. Po spisaniu konkretnych numerów idzie je obstawić w Lotto bądź w innych grach losowych. 

W całych Włoszech można zakupić Il grande libro della Smorfia napisaną po włosku, jednak ta prawdziwa, oryginalna napisana jest w dialekcie neapolitańskim i ma wieloletnią tradycję. Starsze wydania są w większości obrazkowe – w końcu jeszcze kilkadziesiąt lat temu większość graczy stanowili analfabeci. Smorfia została zalegalizowana we Włoszech w 1743 roku przez ówczesnego króla Neapolu, Karola III. Legalizacja sprawiła, że ogromne wpływy z gier zaczęły wpływać do kasy państwa.


Każda z 90 cyfr lotto ma swój symbol, a raczej pod każdym symbolem figuruje jakaś cyfra. Co ciekawe, współcześnie można skonsultować swoje sny on line choćby na stronie lottomaticaitalia.it wpisując tam to, co nam się przyśniło. 

Możemy wybrać pomiędzy tradycyjną smorfią neapolitańską mającą swoje korzenie w ludycznych tradycjach popolo napoletano albo tą współczesną, która łączy najróżniejsze wersje zebrane z całych Włoch i modyfikowane na przestrzeni lat. Wersje różnią się między sobą, jednak tą najprawdziwszą zawsze pozostaje smorfia napoletana wydana pod postacią wspomnianej opasłej księgi.


I tak na przykład: śniła mi się ścieżka, którą szłam. Słowo „ścieżka” przypisane jest cyfrze „7”, oznacza to więc, że jedną z cyfr do obstawienia przeze mnie będzie siódemka. 


To oczywiście spore uproszczenie wersji on line, bo tradycyjny Neapolitańczyk skonsultuje swój sen z osobą znającą się na numerologii. Taka osoba (najczęściej znany od lat i zaufany sprzedawca kuponów lotto) wypyta szczegółowo o to, kto lub co jeszcze pojawiło się jeszcze w naszym śnie, jakie mamy relacje z miejscem lub osobą, która nam się przyśniła czy jaka jest nasza obecna sytuacja życiowa. Dopiero kontekst pozwoli mu wskazać nam numery do obstawienia. Taka rozmowa przypomina mocno seans para-psychologiczny, a cel jest jeden – wygrać w grach losowych.

Wracając do wpisanej dla przykładu „ścieżki” – w  tradycyjnej smorfi pod numerem 7 figuruje …nocnik.

Nowoczesna smorfia wiele dorzuciła uaktualniając symbole i dodając nowe osadzone we współczesnych realiach. I na przykład dziesiątka według tradycyjnej smorfi neapolitańskiej to fasola, ale również wspominany wcześniej we wpisie Diego Maradona, który nosił koszulkę z tym numerem. Numer 30 to … jądra porucznika ?! – (Włosi to mają fantazję). Wiele jest w smorfi podtekstów seksualnych, motywów religijnych (choćby numer 13 - święty Antoni, 85 – dusze czyśccowe, 8 – święta Madonna) czy elementów należących lokalnych tradycji (75 – Pulcinella).

Dla znających włoski i chcących poczytać w dialekcie neapolitańskim – zajrzyjcie tutaj – znajdziecie cyfry od 1 do 90 i to, do czego się odnoszą.

Do historii kinematografii przeszła słynna scena z filmu Così parlò Bellavista, nakręconego na podstawie książki słynnego, zmarłego w lipcu tego roku Luciano de Crescenzo (wnikliwy obserwator Neapolu i autor świetnych zdjęć miasta z dawniejszych czasów, które już bezpowrotnie przeminęły – o nim innym razem). W słynnej scenie dwie siostry, kupując los, opowiadają sen jednej z nich (Ja gram w lotto, ale nigdy nic mi się nie śni, więc wieczorem idę do mojej siostry i mówię: Carmelli’, wyśnij coś, to jutro zagram o pięć tysięcy lirów). Sprzedawca kuponów lotto długo dopytuje, czy wyśnieni dwaj policjanci szli piechotą czy na koniach, w Afryce czy z trąbką. Wspomagając się smorfią, naturalnie.

Słynny corno napoletano / cornetto rosso / cornetto portafortuna.

Czerwony rożek przypominający paprykę chili, wszechobecny w Neapolu symbol powodzenia i szczęścia. Na stoiskach z pamiątkami najczęściej do kupienia pod postacią breloczków i wisiorków, ale również magnesów na lodówkę, ozdób i innych durnostojek wszelakiej maści. Ten prawdziwy powinien być wykonany z korala, a nie plastiku, musi być twardy i ostry, a co najważniejsze - powinniśmy go od kogoś otrzymać, a nie kupować sobie sami. Tylko wtedy przyniesie nam szczęście. 

Skąd się wziął? Najprawdopodobniej z czasów prehistorycznych, kiedy to rogi zwierząt wieszano nad wejściami do chat, by odganiać zło. Róg symbolizował życie i moc twórczą, nawiązywał więc do symboliki fallicznej, To nie tylko symbol Neapolu, ale również najbardziej znany z włoskich amuletów. Czerwonymi rożkami zaczęto najprawdopodobniej handlować już w średniowieczu.


Inny neapolitański może nie zabobon, a zwyczaj to zawieszki z okazji narodzin dziecka – w postaci maskotek i kokard, swego rodzaju kotylionów w kolorze niebieskim lub różowym, w zależności od płci urodzonego dziecka. Zawieszane na bramach, drzwiach, wiele z nich widziałam w Quartieri Spagnoli, niektóre już mocno sfatygowane wiszą od dłuższego czasu. To takie typowo neapolitańskie obwieszczenie sąsiadom z okolicy o przyjściu na świat nowego członka rodziny.

Ale nie tylko Neapol ma swoje przesądy. Część przesądów znana jest we Włoszech niezależnie od regionu, podobnie jak u nas w Polsce omeny typu przebiegający nam drogę czarny kot, napotkany kominiarz czy stawianie torebki na ziemi.
To według Włochów przynosi pecha:
  • Piątek 17-stego – to odpowiednik naszego 13-stego. Wynika z rzymskiego zapisu liczby 17: litery XVII po przestawieniu tworzą słowo VIXI (łacińskie żyłem” w czasie przeszłym dokonanym, a więc „umarłem”). Przesąd zakorzeniony jest do tego stopnia, że w wielu hotelach nie ma pokoju nr 17 (potwierdzam – doświadczenie z hotelu na Sycylii), a kiedy francuska fabryka Renault wyprodukowała model o nazwie R17, we Włoszech wprowadzono go na rynek dopiero po dodaniu jeszcze jednej siódemki. W połączeniu z piątkiem – datą śmierci Jezusa – ten dzień jest trwogą wszystkich Włochów. W piątki 17-stego specjalny komitet CICAP (Comitato Italiano per il Controllo delle Affermazioni sulle Pseudoscienze), będący częścią European Council of Skeptical Organizations (ECSO), często organizuje imprezy mające na celu „odczarować” mit tej daty.
  • Przechodzenie pod drabiną. Rozłożona na ziemi tworzy w ten sposób trójkąt symbolizujący Trójcę Świętą. Jeśli zaburzamy porządek tej figury geometrycznej, przecinając ją, wzbudzamy gniew samego Boga… (u nas również zaobserwowałam ten przesąd)
  • Otwieranie parasola w domu przynosi pecha. W czasach średniowiecza kapłani przychodzili do domu umierających, gdzie nad głową chorego rozkładali czarny baldachim. To samo – kładzenie płaszcza na łóżku – ksiądz przychodził z ostatnim namaszczeniem i kładł płaszcz na łóżku umierającego.
  • Zakazane jest wynosić chorego na noszach nogami przodem – to zły omen, oznacza, że chory już nie wróci do domu (tak właśnie - nogami do przodu wynoszono zwłoki z domostw)
  • Pod żadnym pozorem nie można kłaść kapelusza lub szalika na łóżku! (nie wiem, dlaczego)
  • Ani hodować w domu ptaka. Do sprawdzenia. U nas jeśli gołąb na nas "narobi", mówi się, że to na szczęście, podobnie jak wdepnięcie w psią kupę. W dawnych czasach, kiedy w mieście odbywał się spektakl, zabrudzone końskimi fekaliami ulice świadczyły o sporej frekwencji widzów i przyjezdnych - do dziś życzy się aktorom przed spektaklem powodzenia mówiąc "merda". Z naszych przesądów: kiedy aktorowi upadnie przed występem kartka z tekstem roli, musi ją przydepnąć, by już na scenie tekst nie uciekł mu z głowy.
  • Nie wolno zbierać pawich piór! (podobnie jak u nas)
  • Absolutnie zakazane jest podarować komuś parzystą liczbę kwiatów (w szczególności chryzantem, które kojarzą się z pogrzebem)
  • Nie wolno nikomu dawać broszek, chusteczek do nosa i ostrych przedmiotów (przynoszą smutek i straty oraz kończą przyjaźń). Podobnie nie wręcza się w prezencie pustego portfela.
  • Nie wolno pod żadnym pozorem wracać z pogrzebu tą samą drogą, którą przywieziono trumnę (aby zmylić zmarłego i zapobiec powrotowi jego duszy na ziemię)
  • Wieszanie korony z czosnku - przynosi szczęście. Od dawien dawna utrzymuje się, że zapach czosnku odstrasza wampiry, czarownice i złe duchy. W Odysei Homera Ulisses ucieka przed złym zaklęciem czarownicy Kirke właśnie dzięki czosnkowi. W starożytnej Grecji wieszano czosnek również w izbie, w której odbywał się poród – na dobry początek drogi noworodka. Zwyczaj wieszania całego wieńca czosnkowego w domach przetrwał w krajach śródziemnomorskich do dzisiaj. Będąc w Neapolu nieraz widziałam warkocze czosnku wywieszone w oknach. "Chi non compra l'aglio il giorno di San Giovannie' povero tutto l'anno!" - "Kto nie kupi czosnku 24 czerwca, w dzień świętego Jana, będzie słaby i chorowity cały rok!" - mawia się w Neapolu. Wiadomo - czosnek posiada liczne właściwości zdrowotne, jest symbolem siły i witalności.
  • Aby zapewnić sobie szczęście, należy w rozlanym winie zamoczyć palec wskazujący i posmarować się za uchem (!)

Oraz kilka zwyczajów przy stole…

  • Nie rozsypuj soli! Ten przesąd również bierze się z kultury antycznej: sól była wówczas bardzo cennym towarem – żołnierze dostawali wypłatę pod jej postacią (stąd słowo salario). Była też spoiwem łączącym przyjaciół – zawsze wysypana pośrodku stołu (w ten sposób mogli z niej korzystać wszyscy przybysze). Mówi się, że pewnego dnia jeden z gości przy stole wywrócił puchar z solą. Gospodarz tak się wściekł, że w szale wyciągnął szablę i zabił jegomościa. Dziś praktykuje się łagodniejsze sposoby odczarowania nieszczęścia: gdy wysypiesz sól, weź szczyptę i wyrzuć za lewe ramię – w ten sposób oślepisz czyhającego tam diabła. Aby zapewnić sobie dobrą energię w domu należy sprzątać podłogi myjąc je wodą z dodatkiem soli. Nie zaszkodzi też rozłożyć w rogach pomieszczeń woreczków z solą - sól konserwuje, odgania złe wibracje, oczyszcza.
  • Kiedy podajesz sól współbiesiadnikowi, połóż ją na stole tak, żeby sam mógł po nią sięgnąć – nigdy nie podawaj z ręki do ręki!
  • Rozlanie oliwy przynosi pecha. Oliwa jest bardzo cenna, dlatego trzeba jej pilnować.
  • Lepiej nie siadać do stołu w 13 osób. Ten przesąd odwołuje się do Ostatniej Wieczerzy, do której zasiadł Jezus i 12 apostołów. Jak wiadomo, po wspólnej kolacji Jezus został zdradzony przez Judasza i ukrzyżowany. Jeśli więc siadacie do stołu w takiej konfiguracji – pamiętajcie, że śmierć czyha na tego, kto pierwszy wstanie od stołu czy też na biesiadnika nr 13. Jest jednak prosty sposób na przegonienie złego ducha: podobnie jak w Wigilię, należy dostawić nakrycie dla 14-tego gościa.
  • Nie kładź sztućców na krzyż. Przywołuje to śmierć Chrystusa, a kolejnego symbolu Męki Pańskiej i śmierci należy unikać.
  • Nie kładź chleba wierzchem w dół - to zły omen.
  • Nie składaj serwetki w ten sam sposób, w którym ją zastałeś/zastałaś.
  • Nie graj w karty ani inne gry przy stole z obrusem.
  • Nie przysuwaj krzesła do stołu, kiedy od niego odchodzisz.
  • Zawsze nalewaj napój do pełna – bez względu na to, czy jest to sok, czy wino
  • Słynne włoskie fare le corna - okazywanie gestu rogów” (palec wskazujący i mały do góry, reszta schowana pod kciukiem), chroniącego przed złymi urokami. Dawniej na drzwiach domów, restauracji, sklepów itd. wieszano wspominane już wcześniej rogi byków i kozłów.

W naszej kulturze też by się znalazło sporo przesądów. Podejście "Non ci cridiri ma guardati", czyli "Nie wierz, ale uważaj" również nam, Polakom nie jest obce. W końcu zawsze lepiej odpukać w niemalowane...

CDN.



niedziela, 1 września 2019

Pożegnanie sierpnia


"Przez ostatnie 33 lata, każdego poranka patrzyłem w lustro i pytałem się siebie: „Gdyby dzisiaj był ostatni dzień mojego życia, czy chciałbym robić to co dzisiaj mam zamiar zrobić?”. I jeśli kiedykolwiek odpowiedź brzmiała „nie” przez zbyt wiele dni z rzędu, wiedziałem, że muszę coś zmienić". 

Steve Jobs.

Jak mijają Tobie dni? Ile z nich wyciskasz dla siebie? Co robisz dla własnego rozwoju? Oddajesz się jakiemuś hobby, a może zapomniałeś co to słowo oznacza? Podejmujesz się różnych wyzwań? A może już od dawna spędzasz czas po pracy na kanapie  - z nieodłącznym pilotem w ręku chłonąc bezmyślnie telewizyjną papkę i pomstując na głupotę polityków? 

Ile średnio czasu dziennie spędzasz przeglądając media społecznościowe i oglądając pozowane zdjęcia innych? Pamiętasz, że to sztucznie wykreowana rzeczywistość? A może myślisz: „Oni są takimi szczęściarzami – śniadania z misternie ułożonym awokado, dni spędzane na najpiękniejszych egzotycznych wyspach, wieczory z kieliszkiem w dłoni i nieodłącznym pięknym białym uśmiechem. I jeszcze im za to płacą! Ci to mają życie!” Ale czy ten ich uśmiech jest szczery?


Instagram to największa fabryka ułudy. Na reżyserowane zdjęcie, które właśnie poniżej podziwiasz, często pracuje się cały dzień (tak, cały dzień!) i jest to efekt odpowiedniego ustawienia, kąta, oświetlenia i oczywiście filtrów.



Nie wierzycie? Spójrzcie na zdjęcia poniżej. Znana vlogerka z Amsterdamu, Rianne Meijer, ma ponad 300 tysięcy obserwujących i całe mnóstwo wspaniałych zdjęć pokazujących jej modne życie w podróżach, ale jak udowadnia (zresztą z dużym dystansem do siebie samej i z przymrużeniem oka), kluczem do sukcesu i pięknych zdjęć wzbudzających nierzadko zazdrość jest odpowiedni kąt ujęcia i oczywiście obróbka.


Niesamowite? Takich przykładów w internecie jest dużo więcej, poszperajcie.

A Ty? Co z Twoim życiem TU i TERAZ? Ono nie zacznie się na egzotycznej plaży w cieniu palm kiedyś tam. Ono trwa W TEJ CHWILI. Nie zmarnuj tej chwili. 


Co każdego dnia robisz DLA SIEBIE? Dla swojego zdrowia? Dla bliskich? Kiedy ostatnio przeczytałeś jakąś książkę? Wiersz? Obejrzałeś naprawdę wartościowy film? Albo posłuchałeś muzyki, tak prawdziwie, świadomie, nie jednym uchem stojąc w korku i patrząc nerwowo na zegarek? Kiedy tak szczerze się wzruszyłeś? Odnalazłeś w sobie dziecko i dziecięcy zachwyt nad światem? Doceniłeś to, co masz, nie patrząc z zazdrością na instagramową ułudę? 

Narzekasz na TEN KRAJ? Bo W TYM KRAJU nie ma godziwej pracy dla porządnych ludzi z wykształceniem i panuje nepotyzm oraz pochwała bylejakości? Zjada cię frustracja? Zazdrość? Zniechęcenie? Brak perspektyw i koszty życia zabierają ostatnie pokłady dobrej energii, a marzenia rozwiewają się jedno po drugim w nicości stagnacji?

ŻYJESZ czy też wegetujesz w rutynie dnia codziennego?

Prawdziwe życie jest offline.

Życie.

Z życia mamy tyle, ile sami wyciśniemy. Ile sami sobie zaplanujemy i przeżyjemyNa ile się odważymy. Bez zawiści i zazdrości oraz porównywania się z innymi.



Nie od dziś wiadomo, że o prawdziwym szczęściu nie stanowią rzeczy materialne, a doświadczenia. Czekamy na wielkie momenty zapominając o tych mniejszych, które tworzą naszą historię.

Gotowi na wrześniową listę przeżyć? Waszą własną, autorską, zgodną z tym, co Wam w sercu i w duszy gra?

Oto moja lista:

  1. Wybrać się do Torunia → jeśli nie damy rady, przełożyć na październik / wiosnę 2020.
  2. Urządzić synkowi szóste urodziny → zrobić wspólnie z nim zaproszenia dla dzieci, zaplanować tort i atrakcje.
  3. Wybrać się na jesienny spacer do lasu śladem pierwszych oznak jesieni.
  4. Urządzić slajdowisko / seans bajek z rzutnika Ania (tak tak - bajki z mojego dzieciństwa - na rolkach!).
  5. Zorganizować cykliczne wrześniowe weekendowe aktywności plastyczne z dziećmi → zrobić jesienne lampiony ze słoików / jesienne zwierzątka / ludziki z kasztanów/ kompozycje z liści itp.
  6. Zmienić dekoracje w domu na jesienne – więcej świeczek, dynie, odcienie pomarańczowego, brązowego i żółtego.
  7. Zrobić z synkiem jakiś fajny eksperyment.
  8. Posadzić na balkonie wrzosy.
  9. Obejrzeć film z jesienią w tle (Słodki listopad, Miłość w Nowym Jorku, Smażone zielone pomidory, Stowarzyszenie umarłych poetów/inny).
  10. Zorganizować wieczór filmowy z Meryl Streep.
  11. Obejrzeć film z Toto – włoskim komikiem / z Kasią Smutniak.
  12. Książki do przeczytania: Droga artysty, Zniknięcie Josefa Mengele, Anioł z Auschwitz.
  13. Z cyklu włoska książka – przeczytać kolejną pozycję → wpis na blog.
  14. Poznawanie Włoch – przesądy i zwyczaje Neapolitańczyków → wpis na blog.
  15. Oddać kilka z moich przeczytanych książek do biblioteki.
  16. Zrobić sobie profesjonalną sesję rodzinną z jesienią w tle.
  17. Wybrać się do Centrum Nauki Kopernik.
  18. Wjechać na taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki.
  19. Wybrać się z chłopcami do Muzeum Geologicznego.
  20. Odwiedzić Centrum Pieniądza NBP.
  21. Zrobić samodzielnie świecę → znaleźć książki o samodzielnym wytapianiu świec.
  22. Namalować samodzielnie obraz (bez krytykowania siebie i samo-zniechęcania).
  23. Wybrać i przygotować piosenkę świąteczną z mężem (tak, zacząć już teraz – by wyćwiczyć do grudnia wspólne granie i śpiewanie-jeden super wyszlifowany utwór).
  24. Napisać krótkie opowiadanie.
  25. Przeczytać książkę „Warsztaty stylu” i pozbyć się ubrań, których i tak nie noszę → co do mnie pasuje.
  26. Ozdobić samodzielnie coś techniką decoupage.
  27. Pojechać do Zakopanego pod koniec września na jazz na Kalatówkach → pójść na jam session muzyków jazzowych z góralami.
  28. Miesiąc poznawania muzyki: Kortez.
  29. Zmienić wygląd graficzny bloga, podszkolić się w temacie nowych szablonów, możliwości wizualnego ulepszenia tego miejsca/ nowych lepszych rozwiązań.
  30. Zrobić domowy teatrzyk kukiełkowy z chłopcami → wrzesień / październik.
  31. Zmienić wizerunek (fryzura).
  32. Zrobić sobie profesjonalne zdjęcia do dokumentów.
  33. Podjąć decyzję dotyczącą kursu przewodnika po Warszawie.

Wrzesień ma 30 dni, punktów wynotowałam 33. Będzie z czego wybierać!

CDN.

I jeszcze jedno. 8:01 rano. Dzień jak co dzień. Jadę do pracy. Wsiadam do windy wiozącej mnie do biura. Ze mną wsiadają dwie babeczki. Jedna wita się z drugą i pyta:

- Masz kontakt z Kariną?
- Sporadyczny – odpowiada tamta – Karina szuka swojej drogi życiowej.
- Zazdroszczę – krótko komentuje koleżanka.

Wychodzą w tym momencie na swoim piętrze. A ja jadę sama wyżej i analizuję w głowie dopiero co usłyszaną rozmowę. 

Dlaczego tak wielu z nas tkwi w życiu, które nam nie pasuje zamiast odważnie szukać własnej ścieżki? 

Dlaczego szukanie własnej ścieżki wydaje się być luksusem zarezerwowanym zawsze dla innych? 

Dlaczego zapominamy o nas samych, o tym, co nam w sercu i w duszy gra? Zazdrościmy, zamiast naszą energię zazdrości ukierunkować na działanie …

"Dano ci czas i nie zmarnuj go, żyjąc cudzym życiem. Nie daj się zwieść dogmatom, co polega na życiu wedle tego, co wymyślili inni. Niech w hałasie cudzych głosów nie zatonie twój własny głos. I co najważniejsze, miej odwagę, by iść za głosem serca i duszy. One jakoś wiedzą, kim naprawdę chcesz się stać."

Steve Jobs.


Do przemyślenia, zwłaszcza, że dla wielu wrzesień to taki mały nowy rok, taki styczeń w jesieni. Dzieci zaczynają szkołę, właśnie ruszają najróżniejsze kursy, rozpoczyna się nowy sezon teatralny, układamy od nowa plany zajęć swoje i naszych pociech.

Wrzesień to idealny moment na nowe, na nowy start. 

Niech zebrana podczas wakacji energia popycha nas ku odważnie realizowanym nowym przedsięwzięciom.