Strony

niedziela, 4 sierpnia 2019

Lato w pełni


Dni lecą z szaleńczą prędkością, ledwo zaczął się sezon na truskawki i szparagi, a już mamy sierpień. Dopiero co cieszyliśmy się rozbuchanym świeżą zielenią majem, a ja zachwycałam się Neapolem i Positano odbywając błyskawiczną trzydniową podróż marzeń z okazji naszej siódmej rocznicy ślubu.
Obiecywałam sobie wtedy po powrocie zamieścić dużo wpisów, przepełniona jak zawsze ogromem motywacji i inspiracji, jednak codzienność znowu konsekwentnie zabierała kawałek po kawałku i tak już  mocno okrojonego wolnego czasu.
Segregowanie i wybieranie zdjęć do wywołania, układanie i opisywanie ich w albumie.

Ciepłe wieczory na tarasie w towarzystwie pachnących ziół i kwiatów.
Kieliszek prosecco. Mozzarella z pomidorami i bazylią.

Podróże krótsze i dłuższe.

Kilka dni w Krynicy Morskiej. 

Odkrywanie Kaszub i Warmii. 

Zachwyt nad przyrodą i zabytkami.

Podążanie szlakiem zamków krzyżackich.

Poranki na pomoście i medytowanie nad gładką taflą jeziora.

Czytanie w hamaku.

Wieczorne koncerty świerszczy i obserwowanie gwiazd.

Ognisko nad jeziorem i ciemna warmińska noc z latającymi na tle ciemnogranatowego nieba nietoperzami.

Lawendowe Pole w Kawkowie i obłędny zapach polskiej małej Prowansji.

Pływanie łódką. Zbieranie jagód w lesie. Kaszubski Park Miniatur.

Mnóstwo inspirujących książek przeczytanych od maja do lipca. Spisywanie pomysłów na blog, zwłaszcza tych o Włoszech.

Lato utrudnia pisanie. Bo to czas oddechu. Zwłaszcza po godzinach spędzanych codziennie w pracy przy komputerze, kiedy to wieczorem oczy marzą tylko o tym, by odpocząć, a upał sprzyja spowolnieniu.



Wakacje. Ledwo przebrzmiały moje pierwsze włoskie impresje z Neapolu, już byliśmy z głowami w lipcowym urlopie.

Jednak podróże trwają w nas na długo po fizycznych powrotach, więc co jakiś czas powracają do mnie włoskie migawki i czuję się wtedy, jakbym znowu tam była.
Positano.

Położone kaskadowo na wybrzeżu miasteczko zachwyciło. Nisko zawieszone z rana chmury dodały temu miejscu klimatu. A potem towarzyszyło nam już tylko słońce. 
Do Positano dojechaliśmy z Neapolu nie samochodem czy autobusem, co wiązałoby się z długim oczekiwaniem na wjazd do malutkiego przecież miasteczka i staniem w korku (jedyna droga jednokierunkowa), a na skuterze wypożyczonym w Sorrento – najlepszym środkiem transportu, jaki sobie można wyobrazić we Włoszech. Lekki wiatr od morza, skały, malownicza pnąca się serpentyną droga wzdłuż wybrzeża i dyskretny dźwięk silniczka motorino. Surrealistycznie piękne widoki i poczucie, że jest się w raju na ziemi.
Już kiedyś Renato Fulcini pisarz i poeta niezwykle trafnie i w punkt zauważył: „Dzień sądu dla Amalfitańczyków, którzy pójdą do raju będzie dniem jak każdy inny”.
Positano było znane już w czasach rzymskich. Ruiny willi z tego okresu można odnaleźć w okolicach kościoła Najświętszej Marii Panny. W IX wieku Benedyktyni na terenie Positano założyli opactwo. Kolejne wieki przyniosły dobrobyt mieszkańcom, ponieważ Positano stało się głównym miasteczkiem portowym wybrzeża Amalfi. W XIX wieku miasto podupadło i niemal wymarło - szacuje się, że blisko połowa jego mieszkańców wyemigrowała do Australii.
Nazwa miasteczka pochodzi od średniowiecznej legendy. Ponoć w XIII wieku zostały skradzione w Bizancjum ikony Czarnej Madonny oraz inne relikwie, które były potem transportowane na jednym z pirackich statków. Kiedy statek przepływał w okolicach dzisiejszego Positano, rozpętał się straszny sztorm, a marynarze usłyszeli dziwne głosy wołające – Posa! Posa! – Odłóż! Odłóż! Wystraszeni piraci zacumowali w porcie i zostawili tu cenne skradzione relikwie. Według greckich legend w pobliżu Positano miały mieszkać piękne syreny uwodzące swoim śpiewem marynarzy.
Positano, może już bez syren, ale faktycznie - uwodzi. W latach 50-tych XX wieku Positano rozsławił pisarz John Steinbeck pisząc esej, w którym zachwalał miasteczko, nazywając je wymarzonym, a jednocześnie odrealnionym.
Tu nakręcono wiele filmów, jak choćby niektóre sceny filmu "Utalentowany Pan Ripley" z Mattem Damonem z 1999 roku czy "Pod słońcem Toskanii" z 2003 roku.

Dzisiaj mieszkańcy żyją z turystyki oraz z produkcji wspaniałej kolorowej ceramiki i cytrynowych likierów Limoncello.
Włoska ceramika po raz kolejny mnie zachwyciła, ale bałabym się ją kupić i drżeć całą powrotną drogę o to, czy dojedzie w całości… Dlatego zadowoliłam się tylko kilkoma zdjęciami. A ceramikę w Positano możemy spotkać na każdym kroku – na tabliczkach z numerem czy nazwą domu, w postaci pięknych kafelków pod stopami (aż szkoda je deptać) czy na blatach stolików w restauracjach.


W drodze do Positano tuż przed miasteczkiem stało na poboczach mnóstwo pozostawionych aut – turyści często dochodzą do miasteczka pieszo, bo w Positano znaleźliśmy tylko jeden parking, dość zresztą obłożony autami. Miejsc parkingowych brakuje, ale na szczęście na skuter zawsze znajdzie się jakaś wolna przestrzeń. Na skuterze poza tym bardziej się czujesz jak miejscowy, niż turysta – polecam, choć z pewnością prowadzenie skutera wymaga tu odwagi i wyjścia ze swojej strefy komfortu.

Miasteczko-fantasma, surrealistyczne, odrealnione, niczym z impresjonistycznego obrazu lub ze wspaniałego snu. Aż ciężko człowiekowi myśleć, że w takich miejscach na co dzień mieszkają ludzie, którzy mają to piękno oswojone i na wyciągnięcie ręki. Kolorowe pastelowe domki ułożone kaskadowo opadają w stronę morza. Co krok widzimy cytrynowe drzewka. Kawiarenki i kafejki. Pensjonaty dla bardzo, ale to bardzo grubych portfeli. Urocze ceramiczne donice z kwiatami. Wąskie uliczki. Wreszcie dochodzimy na plażę i naszym oczom ukazuje się widok z dołu na całe położone wyżej miasteczko. Tak wygląda człowiek, gdy tego wszystkiego doświadcza:

Spełniliśmy nasze marzenie i byliśmy tam, aby się przekonać, że pocztówki nie kłamią.
Chyba teraz zorganizujemy sobie jakiś seans filmowy z Positano w tle, nieodłączną deską serów i czerwonym winem.
Mamy sierpień. Miesiąc obfitości. Wszędzie pełno sezonowych warzyw i owoców. Kwiaty zachwycają zapachem. Na polach leżą gotowe do transportu baloty. Czas żniw. Zbierajcie dobre letnie wspomnienia.

Nie każdy wyjedzie w te wakacje. Wakacje, urlop to w pierwszej kolejności stan umysłu. To choćby kilka dni wolnych od pracy. Umiejętność staccare la spina – odłączania wtyczki, jak mawiają Włosi. Bycie offline. Nawet dni wolne w domu mogą okazać się piękne i wartościowe. 
Wypoczynek to cieszenie się wolnymi chwilami bez względu na to, gdzie je spędzamy. 
To zatopienie się w chwili, detoks od telefonów, mediów społecznościowych, biegania. To łapanie wyjątkowych momentów, sprawianie sobie drobnych radości i przyjemności. To otwartość na ludzi, kino pod chmurką, spacery, spędzanie czasu na powietrzu, kiedy tyko się da. To koncerty jazzu na warszawskiej Starówce. Spacery nad Wisłą. To liczne letnie festiwale organizowane w wielu polskich miastach. Food trucki. Poranne targi śniadaniowe. 
To mnóstwo możliwości. Lato podsuwa nam je pod nos.
Choć oczywiście życzę Wam udanych sierpniowych wyjazdów i odkrywania nowych miejsc, poznawania odległego świata i jego odcieni oraz spełniania podróżniczych marzeń, to pamiętajcie–podróżowanie i odpoczywanie zaczyna się najpierw w głowie
A jak już znajdziecie się w jakimś pięknym miejscu, nieważne, czy są to Kaszuby podczas żniw czy Tajlandia, odłóżcie wreszcie telefon, przestańcie robić tysiące stylizowanych zdjęć na Instagram i po prostu DŹCIE. Bądźcie tak zwyczajnie, fotografując sercem i oczami. Zachwyćcie się i zatopcie w chwili. Bo druga taka sama już się nigdy nie powtórzy.
PS. Polecam Wam dwa moje ulubione blogi - edytazajac.pl i kawacaffe.pl 
Pierwszy blog to psychologia podana w przystępny sposób i motywacja do samorozwoju, drugi to kopalnia wiedzy o Włoszech, porady dla zwiedzających oraz impresje autorki z pobytów w Italii, z naciskiem na Neapol. 
Obie blogerki łączy jedno – zachwyt nad światem i sporządzanie tak zwanych list przeżyć. 
Edyta przygotowuje i publikuje comiesięczne listy najróżniejszych przeżyć ze sporą dawką inspiracji do wykorzystania. 
Kasia tworzy listy z włoskimi momentami gromadząc pomysły do wykorzystania z akcentami włoskimi i na włoską modłę.
Bo życie jest tu i teraz, nie wtedy, kiedy staniemy się bogatsi / wyjedziemy na egzotyczną wyspę czy będziemy więcej zarabiać. Liczy się chwila bieżąca i to, jak my ją kształtujemy w naszym świecie. TERAZ. Nie – kiedyś. Zerknijcie na wspomniane blogi i zainspirujcie się.
Również od jakiegoś czasu tworzę takie listy, wspaniale mi się sprawdzają i wzbogacają życie.
Oto moja lista przeżyć/włoskich momentów na sierpień:
  • Obejrzeć z dziećmi w kinie Toy Story 4. Chudy i Buzz Astral rządzą! Na koniec świata i jeszcze dalej!
  • Zrobić tartę cytrynową lub ciasto drożdżowe ze śliwkami i cynamonem / z rabarbarem
  • Przygotować dla dzieci mapę ukrytego skarbu i zakopać puszkę z nim podczas wakacji w Borach Tucholskich, (tak, przed nami jeszcze kilka dni urlopu). Pomysły na skarby – monety, różne guziki, figurka, breloczek, ciekawy kamień, lupa do obserwacji owadów, rozmaite ciekawe szpargałki itp
  • Obserwować na niebie nocą spadające Perseidy (sierpień to ich miesiąc!)
  • Oddać książki do biblioteki, oddać innym niepotrzebne mi rzeczy i zrobić miejsce na nowe (dosłownie i w przenośni)
  • Obejrzeć włoski film w oryginale (do tego koniecznie deska serów i czerwone wino!)
  • Pojechać z dziećmi do Torunia / na Farmę Iluzji
  • Wypić kawę z syropem lawendowym / zrobić samodzielnie pyszną mrożoną kawę
  • Założyć zielnik / zasuszyć zioła / kwiaty
  • Przeczytać „Letnią noc” Dana Simmonsa (horror) – wciąga, podobne w klimacie do „To” Stephena Kinga, sam mistrz King poleca
  • Miesiąc odkrywania włoskiej muzyki – trzy piosenkarki - Simona Molinari, Elisa Toffoli i Alessandra Amoroso
  • Miesiąc odkrywania muzyki jazzowej – Harry Connick Junior i film do obejrzenia z nim – "Ulotna nadzieja"
  • Odwiedzić pchli targ / wyprzedaż garażową
  • Poczytać w hamaku
  • Pobawić się z synkami w podchody
  • Pójść na koncert z cyklu Jazz na Starówce
  • Z serii zgłębianie włoskich tematów – poczytać więcej o małych miasteczkach Toskanii
  • Zrobić kolaż – mapę marzeń (sama lub ze starszym synkiem)
  • Zaprosić mamę i babcię do kawiarni
  • Zrobić samodzielnie knedle z owocami (jagody, śliwki)
  • Zapoznać synków z klasyką polskich bajek-wieczorynek (aktualnie na tapecie "Miś uszatek")
  • Wybrać się do warszawskich Łazienek Królewskich na koncert chopinowski pod chmurką
  • Samorozwój - przeczytać książkę Hala Elroda "Fenomen poranka"
  • Opanować jakiś program do obróbki zdjęć
  • Umilić sobie miejsce pracy (zdjęcia w ramkach, coś motywującego, zdjęcia Włoch, roślinka)
  • Pójść z synkami do fotoplastikonu
Co Wy wpisalibyście na Wasze listy?
CDN.

1 komentarz:

  1. Dzień dobry w tę deszczową środę!

    Ależ miałam przyjemny początek dnia! Cudny wpis do kawy. Dominiko, to chyba mój ulubiony post u Ciebie. Poczułam Ciebie prawdziwą <3 Pragnę więcej!

    Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu! Kolejnych cudownych lat! Podróż bajeczna! Wyglądasz kwitnąco. Ta ceramika skradła moje serce! Talerze są przepiękne!

    Edytę i ja uwielbiam! Za podejście do życia, rzetelną wiedzę i uśmiech w każdym momencie. Można się inspirować i motywować.

    Twoja sierpniowa lista jest imponująca. Ależ jestem ciekawa jej podsumowania. Napiszesz? Widzę Fenomen poranka - bardzo Ci polecam :)

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń