Strony

piątek, 31 stycznia 2020

Krakowskie retrospekcje




Dopiero co byłam w Krakowie na otwarciu corocznego jarmarku bożonarodzeniowego na rynku, a już wskoczyliśmy w 2020 rok i właśnie dobiega końca styczeń. 

Decyzja o wyjeździe na jarmark bożonarodzeniowy chodziła za mną już od jakiegoś czasu. Ponieważ czas i fundusze nie pozwoliły mi na wyjazd za granicę, wybór padł na Kraków. I tu muszę przyznać, że nasze jarmarki swoją atrakcyjnością naprawdę w coraz większym stopniu dorównują tym w Wiedniu czy Frankfurcie.

Jarmark rozpoczął się w ostatnią sobotę listopada. Krakowskie iluminacje zostały uroczyście włączone również trzydziestego listopada jako symbol wejścia w czas Adwentu. Bardzo mi się podoba ta symbolika i ubolewałam, że Warszawa zorganizowała włączenie swoich iluminacji dopiero tydzień później, bo siódmego grudnia. Na krakowskim rynku postawiono kilkadziesiąt stoisk z rękodziełem i lokalnymi przysmakami. Wystawcy między innymi z Polski, Ukrainy i Litwy sprzedawali swoje wyroby - choćby urocze wałki do ciasta z cudnymi wzorami i pięknie dekorowane pierniki.



Wszędzie wokół pachniało grzańcem galicyjskim, pieczonymi kiełbaskami, grillowanymi oscypkami i bigosem. Było tłoczno, gwarno i niezwykle nastrojowo. Na scenie wystąpiła między innymi Magda Steczkowska z Chórem Rodzinnym imienia Jana Pawła II. Swoim oryginalnym, lekko zachrypniętym głosem o ciekawej barwie wspaniale wprowadziła w klimat świąt. Oprócz stroików, bombek, ceramiki z Bolesławca i tysiąca innych bożonarodzeniowych ozdób można było kupić tak oryginalne prezenty jak czekoladowe auta, telefony czy ... czekoladowy klozet! Czego to ludzie nie wymyślą! 



Wieczorem, jak tylko zrobiło się ciemno, uroczyście włączono światełka na świątecznym drzewku przy Bazylice Mariackiej, a ludzie bawili się przy scenie na Andrzejkowej zabawie z niespodziankami. Miałam okazję poczuć krakowski klimat, powłóczyć się po uliczkach wokół rynku i pochodzić po Kazimierzu. Kraków zaskoczył mnie ilością dekoracji nie tylko przy głównych uliczkach pełnych turystów, ale też w bocznych zaułkach. Wszędzie słyszałam język włoski - na jarmark przyleciało mnóstwo obcokrajowców, w tym mieszkańców Bel Paese. Istne oblężenie!



W Krakowie czułam się jak w Wiedniu - w końcu kiedyś była tu Galicja i jej wpływy czuć do dziś. Kraków to urocze dorożki i ciekawi uliczni artyści, którzy tworzą niesamowity klimat (koniecznie poszukajcie w internecie Andy'ego Grabowskiego, zwanego Czarodziejem z Grodzkiej - on właśnie na tej ulicy czaruje swoją grą na wiolonczeli, występując regularnie przed kościołem świętego Piotra i Pawła). 

Kraków to też bogactwo najróżniejszych knajp i knajpek. Stare zachwycające mury. Kościoły i sklepiki z antykami. Sklepy z licznym rękodziełem i pamiątkami. Czarny las (torcik Schwartzwaldzki) i kawa po irlandzku w najstarszej krakowskiej kawiarni u Wentzla (istnieje od 1792 roku). Retro kawiarnia Mleczarnia przy ulicy Meiselsa 20 na krakowskim Kazimierzu (kawa z kardamonem i orzechowiec są tam obłędne, do tego te zdjęcia z minionej epoki - czułam się jak przeniesiona w czasie). Kultowe już zapiekanki przy Placu Nowym (również na wspomnianym Kazimierzu).




Warto zrobić sobie wypad do innego miasta i złapać jego atmosferę. Takie miałam założenie na grudzień i bardzo się cieszę, że je zrealizowałam, i to właśnie przed Świętami - wspaniale się nastroiłam i weszłam pełna nowych wrażeń w ostatni miesiąc roku. Aby było ciekawiej, nocleg miałam w idealnym ze względu na bliskość do wszystkich istotnych miejsc punkcie - adres znalazłam na booking.com, a właścicielem okazał się starszy Pan z ... no tak skąd jak nie z Włoch! Niestety przemiłego pana nie poznałam, bo akurat w dniu naszego przyjazdu poleciał do Italii. 



Dwa pełne atrakcji dni spędziłam z moją mamą i jestem więcej niż pewna, że wiosną powtórzymy taki wypad. Co i Wam sugeruję wcielić w życie - porwać mamę, tatę, męża, żonę, siostrę czy inną bliską Wam osobę, która będzie Waszym wspaniałym kompanem na taki wypad. Zróbcie sobie wycieczkę do innego miasta nie po to, by odhaczyć kolejne punkty z listy, a po to, by się zgubić, powłóczyć, odkryć niezwykłe zakamarki czy spotkać niezwykłych ludzi. Cuda spotykamy na każdym kroku, wystarczy tylko chcieć je dostrzec.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz