Właśnie dzisiaj mija rok mojego blogowania. Czasem mnie tu więcej, czasem mniej, ale zawsze staram się wkładać w teksty i w zdjęcia serce. Daleko mi do tysiąca wejść dziennie, daleko do dziesiątków komentarzy i świata "wielkich blogerów".
Nie zabiegałam przez ten rok o reklamę tego miejsca, bo nie to jest moim celem. Wierni Czytelnicy są największą nagrodą i radością. Tacy, o których ja wiem, że czytają, choć nie zostawiają po sobie śladu w postaci komentarzy.
Bywają dni, że nie mam czasu tu przysiąść i napisać. Bywa, że nie mam chwili, by zrobić dobre zdjęcia. A przecież chciałabym zamieszczać tu tylko piękne ujęcia, rzetelne merytorycznie teksty i ciekawe informacje o Włoszech. Codzienność tymczasem bezlitośnie drwi ze mnie, ciągle porywa i nie chce oddać robiąc sobie żarty z moich planów i czyniąc ze mnie zakładnika.
Czasem zwyczajnie nie mam pomysłu na tekst. Czuję zniechęcenie i wątpię w sens pisania. W końcu "tyle innych ludzi bloguje, po co jeszcze ja miałabym to robić?"
Brak czasu. Zwątpienie. "Przecież inni robią to lepiej". "Inni mają tylu czytelników". "Po co mi to blogowanie? W tym czasie mogłabym zrobić tyle różnych rzeczy! Choćby poczytać więcej po włosku!"
Inni są w tym całym blogowaniu lepsi.
W wielu przypadkach tak jest. Na szczęście w wieku 35 lat doszłam wreszcie do mądrego i jakże pożytecznego wniosku, że nie można się porównywać z innymi. Trzeba być tu i teraz, robić swoje.
Dlatego piszę. Piszę, bo to jest Moje Miejsce. Moje przemyślenia i moje zachwyty. Mój własny świat.
Dzięki blogowaniu:
1. Mam możliwość poznawania innych ciekawych ludzi. Choćby tylko w sieci, ale to zawsze inspirujące doświadczenie.
2. Częściej zatrzymuję się i doceniam to, co przynosi każdy dzień, tydzień, miesiąc.
3. Uczę się uważności i spowalniania.
4. Robię dla siebie samej podsumowania każdego miesiąca i wtedy dopiero tak naprawdę widzę, ile dobrego mnie spotyka.
5. Motywuję się i rozwijam.
6. Gromadzę coraz więcej nowych pomysłów na teksty.
7. Wyrywam codzienności te kilka chwil, które są tylko moje.
8. Daję wyraz mojej miłości do Półwyspu Apenińskiego.
9. Chwytam każdą chwilę.
10. I pragnę zarażać innych łapaniem każdego momentu.
Jesteśmy tu i teraz i tylko tu i teraz możemy być szczęśliwi. Nie za rok, nie wtedy, kiedy zmienimy mieszkanie na większe, kupimy szybsze auto czy będziemy więcej zarabiać. Liczy się TERAZ. Właśnie TA CHWILA. Docenianie tego co mamy, a nie ustawiczne koncentrowanie się na tym, czego nam brakuje.
To jest właśnie bella vita. Smakowanie chwili mimo przeciwności. Ufność w jutro i życie dobrym życiem. "Wystarczy mi morze i słońce - kiedy śpiewam i trzymam w objęciach kobietę - żyję dobrym, pięknym życiem" - to tekst starej neapolitańskiej piosenki.
Basta ca ce sta 'o sole, ca c'è rimasto 'o mare, na nénna a core a core, na canzone pe' cantá..., finché c'è il sole, e guardo il mare abbracciando una donna e cantando, faccio la bella vita.
Szukałam znaczenia zwrotu fare la bella vita. Znalazłam: cieszyć się, smakować chwilę, żyć beztrosko, żyć dobrym życiem, doceniać, radować się.
Tego Wam życzę.
I słusznych priorytetów. Takich jak poniżej:
Z okazji pierwszych urodzin bloga mam dla Was niespodziankę - dwie książki o Włoszech\ związane z tym krajem. Wyślę je jednej wylosowanej osobie. Ale w zamian za coś: za pozostawiony komentarz. Interesuje mnie, co się Wam podoba w blogu, co nie. O czym chcielibyście czytać w przyszłości. I czym jest dla Was bella vita.
Ponieważ cenię zdanie Czytelników, będzie mi miło poczytać, jakie jest Wasze zdanie. Zdanie o bellavitadominika i Wasze pierwsze skojarzenie, kiedy słyszycie słowa bella vita. Wasz sposób na nie.
Poczekam miesiąc i za miesiąc o tej porze wylosuję jedną osobę, do której wyślę upominek. Może dorzucę też drobiazg z Mediolanu?
PS. Moje pierwsze skojarzenie z bella vita - piękna kobieta w kapeluszu smakująca aperitivo i patrząca na zachód słońca w Positano. Może i skojarzenie banalne, ale radujące moje serce. Wymiennie z wyobrażaniem sobie sielskiego krajobrazu Toskanii i malarza ze sztalugami tworzącego swoje dzieło w tej scenerii. Bella vita to wybieranie kolorowych aromatycznych owoców i warzyw na mercato, picie espresso w znajomym barze i wieczorny szum rozmów w lokalach. To szybki przejazd vespą i spacer w oliwnym gaju. To trzymanie kubka ciepłej kawy zbożowej, stanie na pomoście gdzieś na Warmii i patrzenie, jak budzi się nowy dzień. Gra chmur w spokojnej tafli jeziora. Śpiew ptaków. Nowa piosenka, która wpada w ucho. I uśmiechy moich dzieci, kiedy mnie witają po powrocie z pracy. Pierwszy wspólny mecz piłki nożnej z mężem na stadionie (dobrze czytacie). Spacer po lesie. Jakież plastyczne obrazy można malować w wyobraźni myśląc o bella vita! Spróbujcie.
A presto!