Strony

piątek, 25 października 2019

Włoska migawka - 21



Overtourism to nasilające się z roku na rok zjawisko coraz większej ilości turystów odwiedzających dane miasto. Mówimy o tym zjawisku, kiedy ilość turystów znacznie przewyższa ilość mieszkańców danego miejsca. To niepokojące zjawisko jest globalnym problemem, gdyż coraz tańsze bilety lotnicze sprzyjają coraz większej ilości podróżnych zwiedzających coraz odleglejsze zakątki naszego globu. 

Taki napływ przyjezdnych ma istotny, negatywny wpływ na życie mieszkańców czy kwestie środowiska naturalnego. Wytwarzane produkty są coraz mniej lokalne i autentyczne, a globalizacja zabija rzemiosło i tradycje. Ilość turystów rośnie z roku na rok. Weźmy dla przykładu Wenecję – na jednego mieszkańca miasta na wodzie przypada według niektórych źródeł już 78 tysięcy turystów! To wydaje się niepojęte! W 2018 roku zanotowano w Italii ponad 429 milionów noclegów turystów.

Włochy ze swoimi zabytkami i pięknymi miejscami są jednym z krajów coraz bardziej odczuwających skutki nasilającego się zjawiska overtourism, czyli hiperturystyki. Turyści przyjeżdżają tu podziwiać cenne zabytki, kosztować pysznej kuchni czy nacieszyć się plażowaniem. Co roku Włochy odwiedzają miliony turystów. Masowa turystyka przeraża i zagraża zabytkom, ponieważ turyści bezmyślnie zanieczyszczają miasta i plaże, dotykają choćby fresków czy siadają na starożytnych pomnikach za nic mając kulturowe dziedzictwo. Przepełniona przestrzeń publiczna sprawia, że miasta stają się coraz trudniejsze do życia dla mieszkańców.

Chcąc ukrócić samowolę i niestosowne zachowanie przyjezdnych, a wręcz zniechęcić do podróży, wiele miast decyduje się coraz częściej na wprowadzanie zakazów i mandatów za niestosowne zachowania. Stąd wprowadzony w sierpniu 2019 roku głośny zakaz siadania na słynnych Schodach Hiszpańskich przy kościele Trinità dei Monti. Złamanie zakazu grozi mandatem w wysokości od 160 do 400 Euro. Tak władze miasta chcą uchronić zabytek i 135 rokokowych stopni wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dotychczas zakaz obejmował jedynie jedzenie i picie w  tym miejscu. Jedno z najsłynniejszych miejsc spotkań w Rzymie świeci więc od teraz pustkami pilnie strzeżone przez strażników miejskich. Pojawił się nawet pomysł zamykania schodów na noc. Przechodzić można, ale usiąść i pokontemplować położoną niżej fontana della Barcaccia już nie. Co o tym myśleć … ?



Z jednej strony zrozumiała jest konieczność walki władz miasta z często naprawdę rażącym zachowaniem turystów i dążenie do ochrony dziedzictwa kulturowego. Z drugiej … jak to?! Nie usiąść już nigdy na najsłynniejszych schodach świata i nie zjeść na nich pysznych gelato czując się niczym Audrey Hepburn i Gregory Peck w Rzymskich wakacjach?

Tłumy w Rzymie, Wenecji czy Florencji. Tłumy na plażach. Od jakiegoś czasu również w Neapolu – do niedawna omijanego jeszcze ze względu na negatywną opinię miasta i konotacje z mafią.

Co roku liczba turystów rośnie i nie łudźmy się - wciąż będzie rosła.

Lokalne władze miast borykając się z wieloma problemami wprowadzają opłaty za jednodniowe pobyty. Takie contributo di accesso musimy już zapłacić będąc w Wenecji. Za dłuższe pobyty uiszczamy tassa di soggiorno, czyli specjalny podatek klimatyczny obowiązujący między innymi w Wenecji, Rzymie, Genui, Mediolanie czy Florencji. Wprowadzane są zone traffico limitato, czyli strefy ograniczonego ruchu, gdzie wjazd samochodem grozi wysokim mandatem.



Nie wolno między innymi wieszać kłódek na mostach czy ogrodzeniach (pisałam o tym zwyczaju kiedyś tutaj), wchodzić na pomniki i ich stopnie, kąpać się w fontannach, siadać przy zabytkowych portykach czy dokarmiać gołębi (mowa o ptakach na placu świętego Marka w Wenecji). Nie na mowy o chodzeniu bez koszulki czy w strojach kąpielowych po mieście. W Rzymie zostało zabronione picie wody ze źródełek (wielka szkoda, bo woda była pyszna) i granie na instrumentach muzycznych w środkach komunikacji miejskiej. W Wenecji powoli pojawiają się specjalne bramki, które mają na celu regulować przepływ ludności. Nie usiądziemy już sobie tak zwyczajnie na murku, by posilić się panino. I mam na myśli normalny murek, nie zabytek. Możemy zostać ukarani mandatem lub zostać upomnieni.

We wspominanej Wenecji turyści nie mogą przemieszczać się z walizkami na twardych kółkach. Za takie przewinienie grozi od 100 do 500 Euro mandatu. Zalecane są jedynie bagaże o kółkach dmuchanych lub gumowych, nie generujące hałasu, a lokalne władze wprowadziły nawet atestowaną walizkę „Venice trolley”.



W Rzymie nie wolno wieszać prania od strony ulicy – w oknach czy na balkonie. Teraz wyobraźcie sobie Neapol bez tego charakterystycznego widoku … Za tak wywieszone pranie można w stolicy dostać mandat do 300 Euro. 

W Cinque Terre od 1 kwietnia 2019 roku absolutnie nie można nosić japonek, sandałów i klapek w Parco Nazionale delle Cinque Terre. Zakaz wprowadzono z powodu wielu wypadków, do których dochodziło właśnie z powodu nieodpowiedniego obuwia turystów. Tu akurat w pełni popieram i rozumiem - podobny zakaz wprowadziłabym  w polskich górach, bo widząc tak zwaną turystkę w japonkach i jedynie cieniutkim topiku na szlaku od razu zwolniłabym ratowników TOPR z obowiązku udzielania potem pomocy szpilkom na Giewoncie. Wiele osób odwiedzających Parco Nazionale delle Cinque Terre nie zdaje sobie sprawy z trudności trasy, której szlaki nie różnią się niczym od tych górskich. Złamanie zakazu może kosztować od 50 do 2500 Euro, czyli nawet 10.000 złotych.
Ludzie przybywają tu przekonani, że znaleźli się nad morzem. Morze rzeczywiście jest, ale ścieżki przypominają górskie, czasem są nawet trudniejsze. Dlatego w trosce o turystów prosimy, by nie nosić klapek plażowych czy balerinek – tłumaczył dyrektor parku narodowego Patrizio Scarpellini.
W Positano w czasie pausa pranzo czyli siesty w porze obiadu obowiązuje zakaz chodzenia po uliczkach w butach na obcasach (!). Ponadto nie można tam wyprowadzać psów bez smyczy.
Na włoskich plażach oraz częściej spotkamy się z zakazem palenia oraz używania plastikowych naczyń. Obowiązuje on już między innymi w Rawennie, w wielu apulijskich kurortach, a także na włoskich wyspach. Wprowadzane są ograniczenia ilości osób mogących wejść jednorazowo na plażę oraz opłaty za przyjemność kąpieli.



Centra historyczne miast powoli acz nieuchronnie tracą swój niepowtarzalny klimat i urok. W Neapolu mieszkańcy coraz częściej zmuszeni są wyprowadzać się z centrum, bo w ich mieszkaniach właściciele palazzi (kamienic) tworzą coraz liczniejsze Bed & Breakfast dla turystów. 
Hasło mówiące o tym, że turystyka stwarza miejsca pracy nie do końca jest zgodne z realiami. Rosnąca liczba turystów przyczynia się do coraz wyższych kosztów życia. Młodzi Włosi są wykorzystywani w licznych barach i innych punktach gastronomicznych pracując na umowach śmieciowych za grosze, a tradycyjne warsztaty rzemieślnicze wypierane są przez punkty z kebabami i tanimi pamiątkami made in China. 

Wynajem mieszkania dla turysty na portalu Airbnb daje trzykrotnie większy zarobek od wynajmu go Włochowi. Na wspomnianym portalu Airnbn jest już ponad 6000 mieszkań w centrum historycznym Neapolu zamienionych na kwatery dla turystów. Centrum zaczyna przypominać wielki lunapark, gdzie nie ma już miejsca dla rdzennych mieszkańców.



Ilość zakazów zdumiewa. Część jest w pełni zrozumiała, inne ocierają się o absurd.
Co dalej? Z jednej strony trzeba chronić unikatowe miejsca i wiekowe zabytki, z drugiej kończą się czasy swobodnego zwiedzania i podróżowania … Powoli człowiek zaczyna się czuć jak persona non grata, wróg publiczny numer 1. Globalizacja zabija spontaniczne odkrywanie wielu ciekawych miejsc, a liczne zakazy zaczynają ciążyć i ograniczać w stopniu, o jakim jeszcze przed kilkoma laty nam się nie śniło. Może przyjdzie czas, że będziemy promowani za bycie domatorami i lokalny patriotyzm lub szerzenie turystyki w miejscu swojego zamieszkania? Co przyniesie przyszłość ? Czy będziemy tylko odbywać wirtualne podróże … ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz