Strony

środa, 2 października 2019

Pokochaj jesień


Mamy już październik, na dobre pożegnaliśmy lato i powitaliśmy cieple jesienne swetry, grzańce, podgrzewacze z olejkami i pumpkin spice latte. Kocyk, herbata i książka (KHK) to ostatnio mój najbardziej pożądany zestaw na coraz bardziej ponure wieczory. Dążę do tego, by wprowadzać w życie rytuał KHK wieczorami. W gotowości stoją już u mnie syrop z palonego imbiru, rum czy konfitura z dzikiej róży. Zakupiłam aromatyczne świeczki o cudownych zapachach. Październiku – bądź dla nas dobry!

Kiedyś nie przepadałam za jesienną aurą. Teraz ją lubię, odkryłam jej nieodparty urok. Tak naprawdę doceniam każdą porę roku, każdą pogodę, również tę ze stalowo-ołowianym niebem zasnutym ciężkimi chmurami. To chyba kwestia wieku, wdzięczności za wszystko i doceniania każdej, ale to naprawdę każdej chwili. O ile lepiej jest zachwycać się wszystkim i we wszystkim widzieć nowe możliwości i doświadczenia, zamiast oddawać narzekaniom. Przywitałam ciepłe szale, buty i rękawiczki.

"Pokochaj jesień"

Spróbuj pokochać jesień
z niesamowitymi urokami
Spójrz ile piękna niesie
obdarzając cię nowymi dniami.

Kolorowo jak wiosną
barwne liście ostatki zieleni
Dadzą chwilę radosną
twą szarość życia mogą odmienić.

Wieczór szybciej nastaje
słońce też znika wcześniej niż latem
Lecz nowe czy nie daje
chwile spokoju skorzystaj zatem.

Tadeusz Karasiewicz

Zewsząd zaczynają spozierać na nas dynie, wrzosy i chryzantemy. Liście wybarwiają się na odcienie żółci i czerwieni, chodzimy zbierać kasztany i planujemy już kolejną wycieczkę na farmę dyń.

Tymczasem sporo z wrześniowej listy przeżyć udało nam się zrealizować. I choć organizatorzy przesunęli niestety w ostatniej chwili termin jazzu na słynnych Kalatówkach o tydzień i nie posłuchaliśmy jam session z góralami, na który tak się nastawiłam, udało nam się w Zakopanem złapać trochę jesiennego górskiego klimatu i widoków.



Jazzu z góralami pozostaje mi posłuchać w internecie.

Zamiast jazzu była więc wędrówka do najwyżej położonego hotelu w Polsce (1198 m n.p.m.). Był grzaniec i pierogi z bryndzą na Krupówkach, słuchaliśmy góralskiej muzyki i zdobyliśmy o własnych siłach Gubałówkę. Była zyntyca z glinianego kubasa i świeże oscypki w małej bacówce.


Pochodziłam nostalgicznie po cmentarzu na Pęksowym Brzysku. Cmentarz ten wraz z kościółkiem zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nazwa cmentarza pochodzi od Jana Pęksy, darczyńcy ziemi oraz brzyzku, który w gwarze góralskiej oznacza urwisko nad potokiem. Pierwszy, najstarszy w mieście cmentarz został założony w drugiej połowie XIX wieku przez pierwszego zakopiańskiego księdza, Józefa Stolarczyka.

Pospacerowałam w zadumie wśród ponad pięciuset nagrobków cmentarza, na którym pochowani zostali zasłużeni dla miasta, Tatr oraz Podhala. Byłam na grobach między innymi Kornela Makuszyńskiego, Sabały, Tytusa Chałubińskiego, Stanisława Witkiewicza, Kazimierza Przerwy-Tetmajera i Macieja Berbeki. 



Na licznych nagrobkach widziałam słynne nazwiska góralskich rodów takie jak Pęksa czy Gąsienica. Z 500 nagrobków połowa to zasłużeni obywatele. Pod koniec 1931 roku cmentarz został wpisany do rejestru zabytków, co oznaczało, że każdy pochówek od tej pory wymagał specjalnej zgody konserwatora zabytków. 


Dziś wiele nagrobków wymaga renowacji, a podczas mojej wizyty część z nich była ogrodzona specjalnymi taśmami – mam nadzieję, że władze miasta otoczą opieką tak cenne miejsce, bo jest wyjątkowe. Sam przycmentarny kościółek przy ulicy Kościeliskiej pochodzi jeszcze z 1847 roku, a jego wnętrze sprzyja zadumie i wyciszeniu.


Lubię spacerować po cmentarzach jesienią, o czym pisałam już tutaj - kiedy opadające liście sprzyjają zadumie o przemijaniu kontempluję kamienne anioły i napisy na nagrobkach oddając się refleksjom i pamięci o zmarłych - zarówno tych znanych mi jak i nieznanych. Lubię ten niepowtarzalny zapach przemijających liści i wilgotnej jesiennej ziemi unoszący się w powietrzu. Dziś z całą stanowczością mogę stwierdzić, że naprawdę uwielbiam jesień. Ma w sobie mądrość, z której powinniśmy czerpać.



Wracając do cmentarza: tu każdy niemal nagrobek to niepowtarzalne dzieło sztuki – zobaczymy więc kapliczki, liczne motywy podhalańskie, malowidła na szkle i rzeźby  w drewnie. Wiele z nich powstało w pracowni Władysława Hasiora (kiedy jeszcze uczył w Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem). 

Tu nadal unoszą się duchy zasłużonych miastu ludzi – bez ich dokonań nie podziwialibyśmy dziś niepowtarzalnej atmosfery miasta i słynnego stylu zakopiańskiego. Jak to fajnie napisała Paulina Młynarska w swojej książce „Zakopane odkopane”: "Jeśli prawdą jest, że kto pokocha jakieś miejsce, zostawia tam na zawsze kawałek siebie, to w Zakopanem cząstki wspomnień i myśli unoszą się w powietrzu tak gęsto, że czasem trudno wytrzymać". I coś w tym faktycznie jest. A cmentarz to faktycznie hołd oddany zmarłym, niemal galeria pod gołym niebem, unikalne nagrobki jakże inne od bezdusznych współczesnych płyt.


Kaplica na Jaszczurówce, słynna willa Oksza czy widok na Giewont oświetlony pierwszymi promieniami słońca – nie ma takiego drugiego miejsca na ziemi. Zostawiam Wam kilka zdjęć.



Pora pożegnać Zakopane i obiecać sobie powrót wiosną lub latem. Zostaje wielki niedosyt i książki o mieście do przeczytania, które cierpliwie czekają w kolejce i o których niebawem wspomnę.

Tymczasem tworzę swoją październikową listę przeżyć i oddają się wspomnieniom o Zakopanem i wieczorach spędzonych w domku pod Gubałówką przy kominku z parującym kubkiem góralskiej herbaty z prądem w ręku. Taki kominek chętnie bym powitała i u siebie w mieszkaniu … Tylko gór z okna bym nie widziała niestety …


Moje plany na październik:

  1. Zrobić tartę dyniową.
  2. Obejrzeć straszny film w ramach wieczoru Halloween.
  3. Kupić jesienny sweter.
  4. Obejrzeć z chłopcami filmy Coco i Salma w krainie dusz.
  5. Pojechać na farmę dyń.
  6. Przeczytać „Strach ma wiele twarzy” Grahama Mastertona i jeszcze coś tego autora (obowiązkowo przed Halloween wracam do książek tego pisarza, ten to ma wyobraźnię! A ja lubię się pobać, gdy za oknem jesienne deszcze i wichura. Choć potem człowiek się boi zejść sam do piwnicy, jak się naczyta Grahama).
  7. Pójść na jesienny spacer do lasu.
  8. Przeczytać książki o Zakopanem.
  9. Odkrywanie muzyki: Stanisław Soyka i Stanisława Celińska (idealni na jesienne wieczory)
  10. Wiedza o Włoszech: Sophia Loren i filmy z nią.
  11. Zrobić kakao z piankami.
  12. Zrobić dekoracje na Halloween z chłopcami.
  13. Upiec jesienną szarlotkę.
  14. Zrobić bukiet ze skręcanych liści.
  15. Uszyć materiałową dynię.
  16. Pójść do teatru.
  17. Zrobić oryginalną rozgrzewającą zupę.
  18. Wywołać zdjęcia z sierpnia i września.
  19. Napisać samodzielnie wiersz o jesieni.
  20. Zrobić samodzielnie jesienny wieniec z wykorzystaniem żołędzi, szyszek, kasztanów i kleju na gorąco.

2 komentarze:

  1. Czarujesz pięknymi kadrami i ta lista... cudownie się czyta! Mój ukochany Makuszyński <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham góry o każdej porze roku, ale jesienią chyba najbardziej. Listy przeżyć mnie motywują, postaram się w przyszłości więcej pisać tu o tym, co udało nam się zrealizować. Co do Makuszyńskiego - czas przedstawić go moim chłopcom. Chwilowo króluje u nas Akademia Pana Kleksa :-)

      Usuń