Strony

środa, 28 sierpnia 2019

Włoska migawka - 20


Historię Włoch tworzą nie tylko Włosi: tak jak i w innych krajach - nieraz mitem i symbolem narodowym staje się ktoś innej narodowości. Szczególnie często zdarza się to w sporcie, a zwłaszcza w piłce nożnej.

Dziś przybliżę Wam nieco sylwetkę Diego Armando Maradony - piłkarza, który stał się dumą swojej ojczystej Argentyny, a także Włoch - zwłaszcza Neapolu, w którego drużynie grał przez wiele lat.

„Złoty chłopiec”, jak nazywali go dziennikarze sportowi, urodził się 30 października 1960 roku. Podobnie jak inni wielcy piłkarze południowoamerykańscy, Pelé czy Ronaldo, Maradona wychował się w biednej rodzinie. Gdy miał 8 lat, na przedmieściach Buenos Aires wypatrzył go łowca młodych talentów, Francisco Cornejo. Po latach tak wspominał młodziutkiego Diega: „Byłem oczarowany jego talentem, nie mogłem uwierzyć, że miał tylko 8 lat. Zapytaliśmy go nawet o dokument, bo chcieliśmy sprawdzić jego wiek, ale powiedział, że nie ma żadnego przy sobie. Myśleliśmy, że kłamał, bo chociaż wyglądał jak dziecko, to grał jak dorosły. Kiedy odkryliśmy, że powiedział prawdę, zdecydowaliśmy się poświęcić tylko jemu”.

Maradona w bardzo młodym wieku (16 lat) zadebiutował w reprezentacji, ale naprawdę sławny i podziwiany na całym świecie stał się po słynnym występie w Mundialu 1986 roku, a szczególnie po dwóch golach w meczu przeciwko Anglii, które stały się nie tylko najsłynniejszymi bramkami piłkarza, ale też najsławniejszymi trafieniami w historii piłki nożnej. 

Pierwszy z nich to oczywiście „Ręka Boga”, gol strzelony wbrew przepisom ręką przy nieuwadze sędziego, a skomentowany przez Diego tak: „[zdobyłem tego gola] trochę głową Maradony, a trochę ręką Boga”. Jednak tylko cztery minuty później boski Diego, tym razem już prawidłowo, strzelił gola zwanego „bramką stulecia”, przebiegając z piłką połowę boiska, pokonując czterech piłkarzy przeciwnej drużyny, na końcu blefując strzał i dzięki temu trafiając do pustej bramki. 

W krajach hiszpańskojęzycznych słynny stał się komentarz wykrzyczany przez Urugwajczyka Victora Hugo Moralesa (iberyjskiego Dariusza Szpakowskiego) - po tym trafieniu: „Kosmiczna kometo, z której planety spadłaś, aby zostawić tak wielu Anglików za sobą, tak, że cały kraj stał się zaciśniętą pięścią krzyczącą za Argentyną? Dzięki Bogu za piłkę, za Maradonę, za te łzy, za to… Argentyna 2, Anglia 0”. Dopiero po 19 latach Maradona przyznał w jednym z wywiadów, że bramkę zdobył nieprzepisowo, a po 22 latach oficjalnie przeprosił za ten incydent.

Kiedy Maradona przyjechał do Neapolu wykupiony przez klub SSC Napoli, miasto pogrążone było w biedzie i przemocy, a kibice drużyn północy wyśpiewywali pełne nienawiści piosenki pod adresem południa. I nagle do słabego klubu, który nigdy niczego nie wygrał dołączył najlepszy piłkarz świata. Pozwolił Neapolitańczykom poczuć smak triumfu. Obudził w nich dumę. Dał nadzieję. Stał się ikoną, bohaterem narodowym. Podobny do tysięcy zwykłych chłopaków z biednego południa. Żywy dowód na to, że można wyrwać się z nizin społecznych i osiągnąć sukces.

Maradona grał w drużynie Napoli w latach 1984-1991. Po zapłaceniu za niego (w ostatniej chwili, bo klub tak naprawdę z trudem mógł sobie pozwolić na transfer Maradony) ponad 13 miliardów lirów dziennikarze Corriere della sera otwarcie pisali o udziale Camorry w sfinansowaniu transferu. 5 lipca 1984 roku Diego został zaprezentowany Neapolitańczykom na stadionie San Paolo. Przyszło go zobaczyć blisko osiemdziesiąt tysięcy osób. Rekord ten został pobity dopiero w 2009 roku przy okazji powitania Cristiano Ronaldo w barwach Real Madryt. Maradona witając Neapolitańczyków powiedział między innymi: „Chciałbym zostać idolem biednych chłopaków z Neapolu: są tacy, jaki ja byłem w Buenos Aires”. I faktycznie, stał się nim: tak jak w jego ojczyźnie, tak również we Włoszech podziwiano go za sukces, jaki odniósł mimo ubogiego dzieciństwa oraz za ciężką pracę, którą musiał włożyć w treningi, by się wybić.

Wielu widziało w nim rzecznika i obrońcę ubogich, słynna stała się na przykład jego wypowiedź po wizycie u papieża: „Pokłóciłem się z nim, bo byłem w Watykanie i widziałem złote dachy, a potem usłyszałem, że Kościół martwi się o biedne dzieci. No to sprzedaj te dachy, amigo, zrób coś”. Wielu kibiców Napoli widziało w nim także największą szansę na przerwanie dominacji bogatych klubów z północy, takich jak Juventus czy Milan, we włoskiej piłce. Sam piłkarz też nieraz wypowiadał się negatywnie o tych drużynach, przed meczem z Milanem w 1988 roku powiedział: „Chcę niesamowitego dopingu w tę niedzielę, ma nie być flag Milanu, ani jednej, bo kiedy my gramy na wyjeździe, poza Neapolem, nikt nie okazuje nam szacunku: więc my powinnyśmy zachować się tak samo”.

Bilet na pierwszy mecz SSC Napoli kosztował trzy tysiące lirów, a Maradonę witało sześćdziesiąt tysięcy kibiców. Wchodząc na stadion Maradona podobno pocałował murawę boiska.

Z Neapolem Maradona zwany także el Diez ("dziesiątka") lub Pelusa ("puszek") wygrał praktycznie wszystko: dwukrotnie mistrzostwo Włoch (w 1987 i w 1990). Pierwsze mistrzostwo Włoch - puchar scudetto - pamiętnego 10 maja 1987 roku – puchar, który stał się słynny ze względu na fakt, że drużyna wygrała wszystkie 13 turniejowych spotkań. Do tego dołóżmy puchar UEFA w 1989 roku i superpuchar Włoch w 1990 roku. Dla Azzurri rozegrał łącznie 258 spotkań strzelając 115 bramek.

Tak, jak szybko Maradona został wyniesiony na ołtarze, tak szybko został z nich strącony. Bezpośrednią przyczyną był gol strzelony w barwach Argentyny Włochom. Z dnia na dzień Diego z bohatera stał się wrogiem numer jeden. Poza tym nikt nie chciał, by doszło do meczu Argentyna-Włochy. Komu kibicować? 

Maradona podpadł Włochom na dwa dni przed meczem, ponieważ wydając przyjęcie dla drużyny Argentyny wygłosił następujące słowa: "Włosi pamiętają o tobie tylko wtedy, gdy czegoś od ciebie potrzebują. Więc nie dajcie się namówić do kibicowania ich drużynie i kibicujcie mnie!". Na temat jego słów oficjalnie wypowiedział się wtedy sam prezydent Włoch i najważniejsi ludzie w kraju. Maradona od zawsze lubił wzbudzać kontrowersje wokół swojej osoby. 

Na samym meczu Maradona ruszył w kierunku sektora zajmowanego przez włoskich kibiców i posyłając im ręką pocałunek powiedział: "Argentyna jest z wami!". W finale mistrzostw świata reprezentacja Argentyny z Maradoną grała w Rzymie przeciw reprezentacji Niemiec. Argentyna przegrała po dyskusyjnym karnym. Kiedy zabrzmiał hymn Argentyny, dziewięćdziesiąt tysięcy włoskich kibiców wrzaskiem starało się go zagłuszyć. Maradona obelżywie splunął na murawę i zaklął pod adresem całych Włoch: Hijo de puta! (skurwysyn). 

Maradona. Uzależniony od narkotyków piłkarz zadawał się z klanami mafijnymi. Ówczesne czasy sprzyjały korupcji. Na sportowych trybunach zasiadali wówczas (jak i obecnie zresztą) mafiosi z camorry, gospodynie domowe, policjanci i sędziowie. Ludzie z ulicy i reprezentanci wyższych sfer. Wszystkich ich łączyły szemrane układy. Diego w tym chaosie próbował znaleźć swoje miejsce i wpadł w sidła kokainy i podejrzane powiązania. "Wyglądał jak prawdziwy król. Nowy idol sprowadził do miasta rodzinę i przyjaciół. Pośród jego dworzan był dotknięty polio menedżer, hałaśliwa gromadka prostytutek i typków spod ciemnej gwiazdy, którzy łatwo dogadywali się z tutejszymi członkami klanów". 

Neapol wyniósł Diego na wyżyny i zniszczył jednocześnie.

Mimo sukcesów i powszechnego podziwu jego kariera we Włoszech wcale nie była usłana różami. W 1989 roku niemal udało mu się sfinalizować transfer do Marsylii, który został zablokowany przez ówczesnego prezesa neapolitańskiego klubu, Corrada Ferlaina. Mimo że Maradona zapewniał: „Wróciłem do Neapolu dla miasta i dla kibiców”, to po latach przyznał, że był rozczarowany niedotrzymaniem umowy przez prezesa klubu: Ferlaino miał pozwolić mu odejść po wygranym pucharze UEFA.

Kariera najlepszego piłkarza świata w kampańskiej drużynie zakończyła się nagle i kontrowersyjnie: w 1991 roku, po wygranym meczu z Bari, zawodnik nie przeszedł kontroli antydopingowej, w jego organizmie wykryto kokainę. Został zawieszony w grze na piętnaście miesięcy. Diego tłumaczył się zbytnią presją wywieraną na niego przez władze klubu: „Nie chcę już być zmuszanym do grania nawet wtedy, gdy nie czuję się na siłach, brać kortyzonu, bo muszę za wszelką cenę być na boisku, dla biletów, dla zysków, bo trzeba wygrać za wszelką cenę, bo w każdym meczu gra się o życie”. Jednak w kolejnych latach wciąż było głośno o jego problemach z narkotykami i z dopingiem, o nadwadze, złym stanie zdrowia i przekrętach.

Maradona wyjechał z Włoch w 1992 roku. "Zmuszony do wyjazdu król uciekł nocą niczym drobny złodziejaszek". Przybył do szalejącego na jego punkcie miasta ze względów bezpieczeństwa potajemnie helikopterem w chwale jako gwiazda, wyjechał po cichu, otoczony skandalami.

Piłkarz o niezwykłej charyzmie. Zagubiony w wielkim świecie sportu i miliardowych transferów. Arogancki, nieobliczalny hulaka. Narcyz. Bóg futbolu wciągający kokę w towarzystwie gangsterów, w tym Carmine Guliano, szefem mafii w dzielnicy Forcella. Skorumpowany i buńczuczny gwiazdor boiska. Oszust.

Uwarunkowania, w jakich się znalazł strąciły go na dno – ile to już razy w historii show businessu i sportu szybka sława pociągała za sobą równie szybki upadek gwiazd.

Pomimo tych licznych kontrowersji Maradona do dziś otaczany jest przez swych fanów niemal religijną czcią. Legenda Maradony, mimo skandali związanych nie tylko z nielegalnymi substancjami, lecz także z nieślubnymi dziećmi czy podejrzeniami o korupcję, nie upada. Jak napisał kiedyś o nim publicysta Michał Zygmunt: „Maradona zachwycał jako nieopierzony smarkacz, jako zawodnik doświadczony i jako podstarzały gwiazdor z piwnym bambrem i resztkami białego proszku nad górną wargą. Czarowałby dryblingiem nawet z pociągiem towarowym na plecach”.

A wracając do związku Maradony z Neapolem - chodząc po mieście co krok natkniecie się na wizerunek piłkarza. Nierzadko z aureolą nad głową. W kapliczkach obok wizerunku padre Pio czy świętego Januarego - patrona Neapolu - wiszą zdjęcia piłkarza. Sacrum pomieszane z profanum. Wszędzie Diego – na naklejkach, koszulkach, muralach. Maradona nadal jest obecny w świadomości i we wspomnieniach. Latem 2017 roku otrzymał tytuł honorowego obywatela miasta położonego u stóp Wezuwiusza.

"Kiedy zjawiłem się w mieście po raz pierwszy, odtąd czułem się jego obywatelem. Dziękuję burmistrzowi za zorganizowanie całej uroczystości. Gdy podróżuję po świecie, na każdym kroku widzę transparenty „kto cię kocha, nigdy o tobie nie zapomni. Nie ma miejsca na tej planecie, gdzie czułbym się lepiej, dziękuję Wam! Dziękuję również tym, którzy nie chcieli, bym dzisiaj stał w tym miejscu. To pokazuje, że demokracja nadal istnieje i zawsze wygrywają ci, którzy chcą jak najlepiej dla tego miasta."

Maradona został wybrany najlepszym zawodnikiem XX wieku, uzyskując 53% głosów w sondzie przeprowadzonej na oficjalnej stronie FIFA.

Przy via San Biagio dei Librai 129 w Barze Nilo znajduje się kapliczka Maradony. Zdjęcia można robić po wypiciu pysznego czarnego jak diabeł espresso za całe 1 Euro. Już o szóstej rano można pójść i porozmawiać z baristą – potwierdzam. 


W kapliczce zobaczycie włos Maradony (?), łzy Neapolitańczyków (nie wiem z jakiej okazji uronione, zapewne, kiedy Maradona przestał grać w ich klubie, bo datowane są na 1991 rok) i trawestacja* słynnego obrazu: "Bóg stworzył piłkę. Wezwał Diego i powiedział mu: idź i nauczaj". Obok zdjęcia Diego i historyczna pierwsza strona z wydania specjalnego Il mattino z 11 maja 1987 roku z artykułem o zdobyciu przez SSC Napoli mistrzostwa Włoch scudetto.


W 2000 roku władze klubu Napoli zadecydowały, że już nigdy żaden piłkarz tej drużyny nie założy koszulki z numerem 10, czyli numerem Maradony; podobną decyzję podjęto też w reprezentacji Argentyny.

W 1991 roku w Neapolu odbyła się konferencja poświęcona Złotemu Chłopcu, Te Diegum. Ze wszystkich tych dowodów uznania najdziwniejszy jest jednak założony w 1998 roku Argentynie kościół Maradony, którego wyznawcy (w tym słynni piłkarze, tacy jak Michael Owen czy Ronaldinho) liczą daty od dnia narodzin zawodnika. "Diego, który jesteś skarbem ziemi, niech będzie poświęcona Twa lewa noga, niech będą pamiętane twoje gole. Jesteś największy, nie ma większego od Ciebie" - to fragment formułki odmawianej przez wyznawców kościoła (!)

Stosunek Neapolitańczyków do piłkarza chyba najlepiej określił Fernando Signorini, wieloletni trener piłkarza: "Jest Diego i jest Maradona. Za Diego pójdę na koniec świata. Za Maradoną - ani kroku".

PS. Po raz kolejny powtórzę: dziwne i fascynujące miasto, ten Neapol.

Pisząc ten test korzystałam między innymi z książki Penelope Green "Neapol moja miłość" oraz z wywiadów z Asifem Kapadia - reżyserem najnowszego filmu o Maradonie mającego swoją premierę w maju w Cannes. Maradona na premierę nie przyjechał rzekomo z powodu kontuzji barku. Tak naprawę oburzył go rozszerzony tytuł filmu: "Diego Maradona. Buntownik. Bohater. Oszust. Bóg".

Trawestacja* - komiczna, satyryczna przeróbka słynnego dzieła sztuki, utworu itp. (człowiek uczy się całe życie).

CDN.

2 komentarze:

  1. Ok. jestem w lekkim szoku. Kapliczki, kapliczkami (włos samego Diego hę?!) ale kościół?! To wszystko wygląda jak szaleństwo w najczystszej postaci.. wcale się nie dziwię, że tak łatwo uwierzył w swa boskość ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ interesujący wpis. Przy fragmencie o kościele, struchlałam. Szok!

    OdpowiedzUsuń