Strony

środa, 17 października 2018

Włoska książka-9


Lubię się pobać, zwłaszcza przed Halloween. W ciemne, jesienne wieczory, gdy za oknem wiatr  i deszcz, siedzę sobie pod ciepłym kocem i pochłaniam kolejne strony mrocznej historii lub oglądam jakiś dobrze zrealizowany horror czy thriller. Takie wieczory należą do moich ulubionych o tej porze roku.

Im bliżej Świąt i grudnia, tym chętniej sięgam po książki obyczajowe, otulające rodzinnym ciepłem. Jednak mamy październik, a on rządzi się u mnie swoimi prawami: tradycyjnie więc chwilowo czas na mroczniejsze klimaty.

Istotę zła pochłonęłam w kilka dni. Kiedy więc usłyszałam o kolejnej powieści Luca D’Andrea, od razu musiałam po nią sięgnąć. Na zasadzie kontrastu - gorąca herbata z wkładką i mroźna historia-zestaw idealny.

Znów więc mamy strach, fabułę osadzoną w Górnej Adydze (rodzinne strony autora). Historia wciąga, niepokoi, ma w sobie mrok.

Bohaterka książki Marlene, żona bogatego i wpływowego lokalnego kryminalisty Herr Wegenera kradnie mu z sejfu cenne szafiry i ucieka. W drodze ulega jednak wypadkowi samochodowemu i cudem uchodzi z życiem dzięki pomocy pustelnika - Simona Kellera. W pogoń za Marlene wyrusza płatny morderca na usługach tajnej organizacji zwanej Konsorcjum, do której aspiruje Herr Wegener. Marlene chroni się wysoko w górach, w chacie Simona Kellera, który okazuje się być dość dziwnym człowiekiem-przepisuje Biblię, hoduje świnie i tworzy Vulpendingen (poszperajcie sami, co to takiego). Wśród świń ma jedną wyjątkową, noszącą imię Lissy.

Aura tajemnicy, studium szaleństwa i mroźne góry wokół. Samotność, napięcie, ciemna strona duszy, zło. Nawiązanie do mrocznych baśni braci Grimm.

To thriller naładowany emocjami, wielopłaszczyznowy. Myślę, że gdybym przeczytała książkę raz jeszcze, dostrzegłabym inne rzeczy.

D’Andrea ma niesamowitą zdolność budowania klimatu i poczucia zagrożenia. Góry i ciarki na plecach w bezpiecznym domowym zaciszu-czego chcieć więcej.

Istota zła była bardzo wciągająca. Podobnie Lissy. Ale to dwie odrębne, zupełnie inne książki i nie mogłabym powiedzieć, że jedna jest lepsza, a druga gorsza.

Altro che idillio, la montagna è dark.

Bo góry to nie idylla i piękne widoki, to tajemnica, prastare zło i ciemność zamknięte w odwiecznym kamieniu.

"Czas należy do gwiazd, nie do ludzi".

Polecam. A świnie w tym wszystkim? Nigdy już nie spojrzę na te z pozoru niewinne zwierzęta tak samo....

A Wy? Lubicie zafundować sobie czasem trochę literackiego strachu?

2 komentarze:

  1. Oj nie! Nie moje klimaty. Nigdy nie przeczytałam książki tego typu. Filmu też nie obejrzałam. Boje się :) Mnie ciągnie w przeciwnym kierunku :) październikowe wieczory sprzyjają poszukiwaniom czytelniczym. Obecnie Czytam Pod Włoskim niebem :) i pocieszki K. Grocholi. Czekam na premierę nowej książki, ukochanej Reginy Brett oraz Książki Agnieszki Maciąg.

    Dobrego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. O tak, Regina Brett i Agnieszka Maciąg są już u mnie na liście do kupienia. Mam ich wszystkie wydane do tej pory tytuły. Grocholi jak dotąd nie czytałam, jakoś się nie złożyło. Sprawdzę zaraz tytuł Pod włoskim niebem :-)

      Usuń