Strony

środa, 3 października 2018

Na gór(al)ską nutę


Witajcie. Znowu mnie tu trochę nie było. Cieszyłam się latem, spotkaniami, wyjazdami. Pogoda nas rozpieszczała, więc wyciskałam z letniej aury ile tylko się dało, urzędując do późnych godzin. 

Nadeszła jesień, która siłą rzeczy sprzyja zaszyciu się pod ciepłym kocem, książkom, aromatycznym herbatkom i pisaniu. Wracam tym samym na dobre.

We wrześniu byłam w Zakopanem. Stęskniłam się za górami, po których ostatnio chodziłam w 2003 roku (!) 

Wiem wiem, Zakopane to nie góry. 

Zakopane to Krupówki, wspaniałe domy w stylu witkiewiczowskim, podhalańskie tradycje, klimatyczne lokale stylizowane na karczmy z góralskimi kapelami grającymi na żywo, pyszna kuchnia oraz sporo komercji pod turystów.

Góry patrzą na nas niewzruszone z oddali.

Leniwi turyści mogą wjechać na Gubałówkę kolejką i popijając grzane wino tudzież smakując kwaśnicę na żeberku z pieczonym ziemniakiem podziwiać widok na Giewont nie męcząc się przy tym i nie pocąc.


Zakopane to idealne miejsce wypadowe na weekend dla tych, co mają blisko. W moim przypadku odległość jest już jednak dość znaczna i lepiej byłoby połączyć weekend z jeszcze kilkoma dniami wolnymi, co jednak niestety się nie udało.

Podczas pobytu w Zakopanem obudził się we mnie uśpiony sentyment do gór. Miłość do ich potęgi, nieobliczalności, a jednocześnie niezwykłego, niewzruszonego trwania.


Jak na leniwych ceprów przystało wjechaliśmy na wspomnianą Gubałówkę. Pojechaliśmy również na słowacką stronę w Tatry Wysokie, gdzie wjechaliśmy na Łomnicę. No, może nie na sam szczyt - 2634 m n.p.m. (3 przesiadki, różne kolejki, a im wyżej, tym większa adrenalina), ale na Skalnate Pleso (1751 m n.p.m), gdzie grzaniec smakował wybornie. Widoki imponujące. A w tym wszystkim człowiek - mały, niepozorny w obliczu ogromu gór. W górach problemy stają się nieistotne, podobnie jak w przestworzach. W górach liczy się tylko natura i jej potęga - za to właśnie kocham góry.


Dawno nie chodziłam po szlakach, bo kiedy urodziły się dzieci, górskie wyprawy musiały zejść na dalszy, bliżej nieokreślony w przyszłości plan. Teraz góry powoli do mnie wracają. Na razie w postaci dość pokaźnego stosu książek. Będę raz po raz o nich pisała - sukcesywnie w miarę czytania.

Pierwszą pozycję już pochłonęłam. "Na Giewont się patrzy" autorstwa Barbary Caillot-Dubus i Aleksandry Karkowskiej. 


To książka o czasach, których już nie ma. Autorki rozmawiają z najstarszymi góralami o ich dawnym życiu, o trudach i radościach, o czytaniu w świetle lampy naftowej, darciu pierza czy podróżach do "dalekiego Krakowa" po chleb.


To wspomnienia, reportaż, dokument. To coś więcej - to próba ratowania przeszłości przed zapomnieniem. Bardzo udana próba. To powieść o tym, jak być szczęśliwym posiadając niewiele. Książka-gawęda przeplatana jest starymi zdjęciami z rodzinnych albumów oraz współczesnymi kolorowymi fotografiami leciwych już bohaterów urodzonych w latach 20 i 30 XX wieku.



Podhale, Zakopane. Co o nich wiemy? Zakopane jest odwiedzane tłumnie zwłaszcza w okresie bożonarodzeniowym oraz sylwestrowym. Jadą tam cepry - tak jak my-na weekend: dobrze zjeść, posłuchać góralskiej muzyki i kupić pamiątki z Krupówek (nota bene z prawdziwym podhalańskim rzemiosłem nie mają one nic, ale to nic wspólnego). 


Książka jest jakby mostem zbudowanym między starym, a nowym pokoleniem. Tak o książce pisze Mariusz Szczygieł: "Na Giewont się patrzy to coś więcej niż dokument, coś więcej niż wspomnienia i coś więcej niż reportaż. Synteza życia sprzed kilkudziesięciu lat. Opowieść o akceptacji swojego miejsca w życiu. O tym, jak być szczęśliwym, mimo, że ma się niewiele. Nie czytajcie jej tylko jako książki o Góralach, to by ją zubożyło".


Autorkom wspaniale udało się zatrzymać to, co przeminęło, uchwycić relacje o życiu dyktowanym prawami natury. Życiu ciężkim, ale jednocześnie pięknym w swojej prostocie i surowości.


"Pamięć jest przyszłością przeszłości" - mówi jedna z autorek. Polecam Wam to magiczne świadectwo przeszłości wydane na pięknym czerpanym papierze. Mała podróż w czasie na zaledwie 150 stronach - idealna lektura na kilka jesiennych wieczorów bez telewizora. A takie sprzyjają refleksji - zwłaszcza o tej porze roku.

Świat się zmienia, pędzi, a Giewont, góry w ogóle stoją dalej niewzruszone.

"Było biednie, surowo i prosto. Nikt nie miał pretensji do nikogo, bo i po co".

"Ojciec stolarz zrobił nam narcięta, takie kombinowane. Zagiął deski, przybił rzemień i narty były. Buty do nich mieliśmy gumiane albo kierpcośki. Na nartach my jeździli wkoło chałupy".

"Przy piecu się siedziało, światła nie było, ino świeca czy lampa naftowa. Trzeba było przykręcać knot, żeby naftę oszczędzać. Jak zimą była pełnia, to przy księżycu my czytali".


Pozostaje wielki niedosyt  i apetyt na więcej (zakopiańskiego spleenu, górskich wędrówek, kwaśnicy, oscypka, góralskich przyśpiewek, korbaczy, śliwowicy, mioduli, zapachu paleniska w karczmie, herbatki z prądem, pięknych widoków)*

*niepotrzebne skreślić, a raczej koniecznie dodać coś od siebie 

7 komentarzy:

  1. A ja zawsze patrzyłam na Zakopane właśnie z turystycznej perspektywy tj. dzikich tłumów na Krupówkach i odstraszającej komercji. Co nie przeszkodziło mi wprawdzie zaliczyć i Sylwestra w Zakopanem i kilka narzeczeńskich wypraw, pierwsze górskie wycieczki z córką nad Morskie Oko i kolejkę na Kasprowy. Dałaś mi tym tekstem szansę na spojrzenie na top miejsce w zupełnie inny sposób i przy okazji przypomniałaś, że nie byliśmy w Zakopcu z synkiem.. trzeba to nadrobić ! Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakopane z perspektywy czystej komercji też oczywiście ma swój urok, nie neguję tego, sama to praktykuję, a i owszem. Zainteresowanie historią i czymś więcej niż Krupówkami przychodzi chyba z wiekiem :-) ja już przebieram nogami, jak zacznę chodzić z synkami na pierwsze proste górskie wędrówki. Pędzę do Was, bo mam zaległości w czytaniu :-)

      Usuń
  2. W Zakopanem byłam wieki temu i ciągnie mnie w tamte strony, ale również wypadałoby zaplanować dłuższy pobyt-bo daleko.
    Ciekawi mnie jak zmieniła się okolica, od mojej ostatniej wizyty (?)
    Polecony tytuł książki zapisuję, bardzo lubię wspomnieniowe publikacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wzięło na dobre - czytam ostatnio więcej o Zakopanem i Tatrach i inaczej teraz na wszystko patrzę. Ale jak to napisałam już nie raz-takie inne, głębsze zainteresowanie przychodzi z wiekiem :-) Oczywiście nie widzę niczego złego w leniwym spacerowaniu po Krupówkach i komercji, ale kiedy zajrzy się za kulisy, wysili by dowiedzieć więcej, można się naprawdę dowiedzieć fascynujących faktów i wzbogacić zwiedzanie danego miejsca :-) serdeczności :-)

      Usuń
  3. Piszesz z takim zaangażowaniem, oddaniem i sercem. Pokazujesz jak zakochać się w tym miejscu. Odkryć, Choćby na nowo. Dziękuję Ci za ten wpis.

    Dobrze, że wróciłaś, że znów jesteś <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam po przerwie. Wracam z nowymi wpisami i pomysłami. Przerwa była mi potrzebna. Pozdrowienia :-)

      Usuń