Strony

czwartek, 16 lutego 2017

Włoska migawka - 8

Dziś z okazji minionych Walentynek mała galeria włoskich napisów na murach. 

Włosi, zwłaszcza mężczyźni, to niezwykle kochliwy naród. Co druga włoska piosenka ma w swoim tekście słowa amore lub cuore. Nawet nie znajac włoskiego, słysząc jakiegoś śpiewającego Włocha, na 90% jesteśmy pewni, że śpiewa on o miłości. No bo o czym innym? Gdzieś kiedyś przeczytałam, że 99% włoskich piosenek jest o niej.

Pozostały 1% tekstów opiera się na słowach fiore i sole. 

Wiem coś o tym, bo pisałam pracę magisterską o włoskich piosenkach i o ujęciu w nich miłości właśnie.  

Piszę trochę ironicznie, ale chyba faktycznie nikomu innemu nie przychodzi tak łatwo wyznawanie miłości jak Włochom właśnie. Ti amo, ti voglio bene to tylko dwa z wielu wyznań. Dochodzą do tego odcienie, gradacja, bo Ti amo plasuje się wyżej od Ti voglio bene. Statystyczny Włoch rodzi się z kochliwością we krwi i tak mu już zostaje po kres dni.

Włączcie Rai Uno czy inną stację - znajdziecie tam włoskie seriale o miłości - o zakochanych, chcących się zakochać, o parach zakochanych i odkochanych. O kochających lekarzach, studentach, staruszkach i dzieciach. Walczących o miłość, knujących z powodu miłości, cierpiących i szalejących ... Ufff...

Jeśli miłość, to i tradimento - zdrada. Zdradzają zarówno mężczyżni, jak i kobiety. W domu przykładny mąż, poza - namiętny italian lover. Znany włoski prezydent Sandro Pertini (prezydent Włoch w latach 1978-1985), szczęśliwy (przynajmniej oficjanie) małżonek, do którego prywatnej i publicznej moralności nikt nie mógłby się przyczepić, jako siedemdziesięciolatek, oglądając piękny najnowszy model Alfa Romeo powiedział: "Jaki piękny samochód, oczywiście nie dla żony". 


W życiu bywa oczywiście różnie, piszę troszkę o stereotypach, a te jak wiadomo bywają krzywdzące i niesprawiedliwe, ale jakby nie było - legenda włoskiego kochanka jest wiecznie żywa. 

A gdzie jest najbardziej żywa? 

Na ulicy.

Najwięcej żarliwych zapewnień znajdziemy w miejskiej dżungli - na chodnikach, murach, ławkach, słupach, nawet na kontenerze śmietnika. "Początek bajki", "Kocham cię na zabój". "Jesteś moim skarbem". "Chciałbym ofiarować tobie każdą moją chwilę". "Dzisiaj cię kocham" (dziś tak, ale jutro już może nie - przezorny zawsze ubezpieczony). 

Spacerując po włoskich miastach człowiek mimo woli się uśmiecha czytając te grafomańskie poezje. Bo z pewnością po tych miłościach dawno nie ma już śladu, wyparowały jak wypite limoncello, ale wyznania zostały na dobre utrwalone. Niektóre są tak uniwersalne i bez dat, że możnaby od biedy przyprowadzać pod mur coraz to nowe ragazze i zapewniać o swoim płomiennym uczuciu przy konkretnym napisie. 

Naganny Wandalizm - a i owszem. Jednocześnie swoista sztuka ulicy - arte stradale, która wpisała się już na stałe w miejski krajobraz.



Mam tego więcej, całą kolekcję zdjęć, poniżej tylko kilka wybranych.

Przyznacie, że w Polsce nie widuje się aż tylu miłosnych wyznań na murach. Ja w każdym razie w stolicy nie widuję. Raczej wyzwiska o politykach, ale to już inny temat. Bo epitetów o Berlusconim i jego włoskiej spółce (czytaj - znienawidzonych przez Włochów politici) też możnaby zebrać niezłą kolekcję (galerię).

Do przeczytania.

8 komentarzy:

  1. Nawet na mojej ulicy ktoś napisał farbą wyznanie miłości. Co ciekawe, "ti amo" po ponad roku zostało skreślone :). Koniec uczucia też trzeba oznajmić :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre :-) Ach te napisy na murach, mam sporo zdjęć - temat na większy post. Znając język znajduje się czasem perełki ;-) Nie licząc wyznań miłosnych i epitetów spotkałam rozważania filozoficzne i fajne, inspirujące myśli :-)

      Usuń
  2. Wow to ty prawdziwą specjalistką jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadna ze mnie specjalistka, piosenek przybywa, nowi wykonawcy przychodzą na miejsce starszych, cieżko nadążyć i być na bieżąco z tematem :-) Bo to temat rzeka. Ale w kwestii starszych piosenek i największych przebojów co nieco wiem ;-)

      Usuń
  3. Jakie te włoskie napisy odmienne od naszych polskich, pełnych często niestety wulgaryzmów... Takie pozytywne są przez to :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest właśnie gioia di vivere - włoska radość życia :-) Pozdrawiam również :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tegoroczne walentynki przeszły u mnie bez większego echa. Mój romantyzm chyba schował zimowo. We Wrocławiu też specjalnie nie widuje takich wyznań ale mieszkam w okolicy w której od lat wisi baner na balkonie "Jolka kocham Cie, Rafał". Kiedyś myślałam, że to jakiś wstęp do reklamy np. prezerwatyw ale chyba to jednak nie to. Aż zachciałam ich poznać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię, kiedy czytelnicy zostawiają u mnie ślad w postaci komentarza-dzięki temu poznaję fajne blogi innych, o których inaczej bym się nie dowiedziała. Wieczorem na spokojnie zajrzę do Ciebie i poczytam :-) A taki baner faktycznie może poprawić humor :-) pozdrowienia :-)

      Usuń