Strony

wtorek, 7 lutego 2017

Pan z wąsikiem i pan z kotem

Rodzimy się nie umiejąc mówić. A potem każdy zdobywa tę niezwykłą umiejętność. I co z nią robi? Różnie. Słowa uwznioślają. Upodlają. Pocieszają. Wzbogacają. Uczą. Uwrażliwiają. Ranią i obrażają. Przerażają. Zachwycają. Budują i rujnują. Dają wiarę i tę wiarę zabijają.

Ze słowami idziemy przez świat. Jak się z nimi obchodzimy? Co sobie z ich pomocą tworzymy w głowie? 

To zależy od tego, co wynosimy z domu. Jaki bagaż niesiemy. "Jesteś beznadziejny"."Ofiara losu z Ciebie". "Przynieś mi papierosy z kuchni, tylko do tego się nadajesz". "Do niczego się nie nadajesz". "Nic w życiu nie osiągniesz". "Fujara z Ciebie". "Jesteś tak samo beznadziejny jak twój ojciec"."Nawet debil by się tego nauczył". "Nic z ciebie nie będzie". "Jesteś głupia jak matka". "A Antoś zdobył pierwsze miejsce i jakoś dał radę. Jesteś do niczego".

Dzieci chłoną takie słowa jak gąbka. I niosą je dalej. 

Najpierw jest śmiesznie. Sama pamiętam, jak broniłam mojej mamy. Koleżanka w przedszkolu powiedziała szczerze, jak to dzieci potrafią: "A Twoja mama wygląda w tym ubraniu jak pajac". "A Twoja mama taka puca" - odparowałam. Fakt - moja mama miała na sobie oryginalny kombinezon w kratę, a mama koleżanki należała do bardziej puszystych.

To akurat jest śmieszne, jeszcze niegroźne. Ale może być gorzej, znacznie gorzej, dzieci potrafią być okrutne i znajdować w okrucieństwie słownym przyjemność: "Szambo-Bambo" o ciemnoskórym chłopcu. "Głupi Rusek". "Brudny Arabus". "Gruba świnia". "Ale z niego Down!". "Ty pedale jeden!". 

Skąd to czerpią?

Wszystko najpierw wynosimy z domu. Wiarę w siebie, w innych, siłę lub jej brak. Słowa, które niezrozumiałe do końca przez dzieci niosą ładunek emocjonalny i są przez nie ślepo powtarzane.

Dzieci to radary, świetnie wyczuwają nasze emocje, frustracje.

Dzieci.

A dorośli? To dawne dzieci atakowane w przeszłości słowami przez najbliższe otoczenie. Nie tylko patologie używają obraźliwych słów przy dzieciach. Prowadzenie auta to pierwsze takie miejsce sprzyjające inwektywom. "Jedź, debilu!". "Ty skretyniały idioto, kto ci dał prawo jazdy?!". A w domu wymiana słów między mężem a żoną: "Nadajesz się tylko do sprzątania"."Idź się leczyć". W towarzystwie rzucony, niby żarcik: "Ta książka jest tak prosta, że nawet moja żona by zrozumiała" - przykłady można mnożyć. I nie są one zmyślone. 

Takie słowa, często pozornie niewinne, niszczą wiarę w siebie, generują kompleksy i agresję wobec innych. Ranią i infekują złością.

A złość niesiemy dalej w świat.

Niesiemy agresję, którą widać wszędzie. W pracy. W autobusie. W kolejce w sklepie. W szkole. W internecie.

Słowa nie od razu muszą być niecenzuralne, by były obraźliwe. Bywają toksyczne bez wulgaryzmów i sformułowań wprost. Takie zawoalowane agresje są nawet jeszcze gorsze, bo rzucone niby żartem ranią do głębi. Ukryta agresja jest najmocniejsza.

Skąd się bierze nienawiść? Z dzieciństwa, ze słów, które czasem po prostu bez pomyślenia kierowali do nas dorośli. To mogła być najnormalniejsza rodzina pod słońcem, ale ze złymi językowymi schematami myślowymi. A słowa-chwasty rodzą kolejne słowa-chwasty.

Uczymy się ojczystego języka, ale nie uczymy się prawdziwych treści, jakie jego słowa ze sobą niosą. Jak potrafią uskrzydlać lub poniżać.

Słowa to władza, potęga. Kiedyś jeden człowiek z przedziałkiem i wąsikiem wzywał do nienawiści i porwał swoimi przemówieniami miliony. Doprowadziło to do jednej z największych tragedii w historii. Na naszym polskim podwórku również mamy małego, ziejącego nienawiścią człowieczka z kotem. Na drugim biegunie słowa Papieża, Matki Teresy z Kalkuty. Wartościowe słowa innych.

Słowa są tak ważne. Tak wiele mówią o nas samych, o czym zapominamy. Pan Bóg pomieszał ludziom budującym Wieżę Babel języki, bo byli pełni pychy. Zostawił jednocześnie okropne słowa. I one idą za nami, psują relacje między narodami.

Dlatego mówię mojemu synkowi, że da radę. Że jestem z niego dumna. Że jest fajny, mądry i silny. Że jeśli się nie udało, to nic nie szkodzi. Że warto próbować. Że czasem to my wygrywamy, a czasem ktoś inny jest lepszy i to żadna tragedia. 

Nad sobą można pracować, słowami tworzyć lepszy świat. I tworzyć lepszy bagaż dla naszych dzieci na przyszłość.

Nie bez powodu o słowach i ich sile mówi Pismo Święte, autorytety religijne, poeci, psychologowie, ludzie zajmujący się rozwojem osobistym.

Ciekawe, jakie przekazy słowne dostawali od swojego otoczenia mali chłopcy - przyszły pan z wąsikiem i pan z kotem ... "To mogła być najnormalniejsza rodzina pod słońcem".

Ot, takie mnie naszły refleksje przy kawie.

W związku z upartym hejterem, który próbował swoich prowokacji na innych blogach, poza tym nadal nieustająco i niezmiennie pisał swoje jadowite słowa pod moim poprzednim postem, usunęłam możliwość publikowania komentarzy przez anonimowych czytelników. Dziękuję Wam za miłe słowa na prywatnego maila. 

Nawet, jeśli czasem tu komentarzy brak, wiem, że czytacie. I że jest Was bardzo dużo. Co mnie cieszy. Bo nie ilość komentarzy pod postem jest dla mnie wyznacznikiem.

Tematów mam mnóstwo, w związku z czym CDN.

PS. Nie mam nic przeciwko ulżeniu sobie w sytuacjach stresowych za kółkiem. Albo powiedzeniu "Ty ćwoku" do piłkarza, który marnuje akurat świetną akcję. O higienę psychiczną dorośli muszą dbać. Ważne, by świadomie kształtować słowa przy dzieciach. A sobie nawzajem być przyjacielem, a nie wrogiem. Bo każdy czasem daje upust niecenzuralnemu słowu, zwłaszcza, jak włączy serwis informacyjny. Ale to co innego niż ustawiczne nietrzymanie nerwów na wodzy i wyładowywanie własnych frustracji na innych. Nie daj Boże na dzieciach. By poczuć się lepszym.

Dziękuję tym samym Rodzicom i Najbliższym za dobre wzorce zaszczepione mi w dzieciństwie.

Źródło: internet

4 komentarze:

  1. ,,Na początku było Słowo...,,
    Dominiko, autorytet ze mnie żaden. Zwłaszcza, że jak coś mnie wyprowadzi z równowagi, jestem typem ,,krzykacza,, nad czym staram się pracować, to również przemoc.
    Masz racje, że dzieci chłoną jak gąbka, czego przykład mamy w przedszkolu. Wystarczy dwóch gagatków których ,,łacina podwórkowa,, rozprzestrzenia się w grupie jak wszy. Wychowawczyni rozmawia z rodzicami chłopców, ale jest widoczny problem.
    Co do pochwał...byłam na ciekawym wykładzie dotyczącym ,,kar i nagród,, Spojrzenie na poruszany temat w pierwszej chwili wydawało mi się wręcz eksperymentalne, ale daje do myślenia.
    Najważniejsze to mieć świadomość że zła energia do nas wraca. Bądźmy dla dzieci dobrzy...tylko tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamilo, wspaniała z Ciebie mama. Czasem zabraknie cierpliwości, fakt, ale nawet aniołowi by zabrakło. Faktem jest, że czasem chciałoby się krzyknąć i powiedzieć o jedno słowo za dużo. Trzeba zamiast tego wciągnąć głęboko powietrze i wypuścić ;-) Dzieci to nasi najlepsi trenerzy osobiści :-) A w kwestii słów-historia z anonimem hejterem mimowolnie dostarczyła mi tematu do przemysleń i moich osobistych rekolekcji. Które uważam za ukończone z sukcesem- wnioski wyciągnięte i idę dalej przed siebie. Smutne tylko, że ludzie mają w sobie tyle agresji słownej. Serdeczności :-)

      Usuń
    2. Errata :-): Niektórzy ludzie.

      Usuń
  2. Fakt, dzieci chłoną wszystko jak gąbka, przejmują zachowania dorosłych, także powiedzenie "niedaleko jabłko od jabłoni" nabiera w tym przypadku mocy...
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń