Strony

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Włoska książka - 14


„Najwybitniejsza włoska powieściopisarka od czasów Elsy MoranteˮCorriere della Sera
„Włoskie objawienie”.
„Światowa sensacja literacka, której nikt nie zna”. The Guardian

Niedawno przeczytałam pierwszą książkę Eleny Ferrante. Pierwszą moją i pierwszą autorki, bo to jej debiutancka powieść – wydana we Włoszech już dawno, bo w 1992 roku pod tytułem „L’amore molesto”.

Elena Ferrante to pseudonim jednej z bardziej tajemniczych postaci włoskiej literatury współczesnej. Pochodząca z Neapolu, niezwykle popularna i poczytna autorka pilnie strzeże swojej anonimowości. Swoją sławę we Włoszech i za granicą zawdzięcza cyklowi określanemu mianem neapolitańskiego. Jej książki to psychologiczno-sensacyjno-obyczajowe historie, których akcja dzieje się w tłocznym, dusznym i klimatycznym Neapolu.

Do tej pory niewiele wiadomo o autorce, a nieliczne szczątkowe informacje pochodzą z wywiadów oraz pewnych faktów, które czytelnik może odnaleźć w fabule jej licznych książek.

W dzisiejszych czasach zachowanie anonimowości wydaje się wręcz niemożliwe i sama zastanawiałam się, ile w tej aurze tajemniczości prawdy, a ile chwytu marketingowego napędzającego sprzedaż poszczególnych tytułów.

Jak czytamy na jednej ze stron w internecie:

„W 2003 roku pisarka opublikowała książkę zatytułowaną „La frantumaglia”, w której zawarła m.in. fragmenty listów wymienianych z wydawcami, które rzuciły trochę światła na tajemniczą autorkę. W artykule zamieszczonym w czasopiśmie „New York Times” krytyk literacki James Wood podsumował wszystko to, co można uznać za potwierdzone fakty: Elena Ferrante pochodzi z Neapolu, gdzie się wychowywała, jednak w ciągu swojego życia mieszkała w różnych miejscach poza Włochami. Posiada dyplom studiów w zakresie filologii klasycznej. Wśród jej ulubionych pisarzy i wzorów do naśladowania wymienia Elsę Morante. O sobie samej pisze, że jest matką oraz że oprócz pisania, zajmuje się również tłumaczeniem i nauczaniem.

Spośród wielu hipotez i spekulacji na temat prawdziwej tożsamości pisarki najbardziej prawdopodobna wydaje się ta mówiąca o tym, iż Ferrante to w rzeczywistości Anita Raja, tłumaczka pochodząca z Rzymu. Tę teorię wysunął w 2016 roku dziennikarz śledczy Claudio Gatti, opierając się na rzekomych zapisach operacji finansowych związanych z zakupem nieruchomości oraz wypłatami tantiem. Informacje te nie zostały jednak w żaden sposób potwierdzone. Sama autorka twierdzi, że każda powieść, gdy zostanie ukończona, nie potrzebuje już swojego autora i właśnie dlatego pragnie pozostać anonimowa.”

Po napisaniu w 1991 roku „Obsesyjnej miłości” Ferrante powiedziała:

"Zrobiłam już wystarczająco dla tej książki - napisałam ją. () Jeśli wywiady, to tylko na piśmie, ale również one w liczbie ograniczonej do niezbędnego minimum. () Wierzę, że gdy książki zostają napisane, nie potrzebują autorów. () Bardzo kocham te dziwne tomy, zarówno staro-, jak i nowożytne, które nie mają znanego z nazwiska autora, a mimo to do dziś żyją własnym życiem. Są podrzuconym pod osłoną nocy cudem, jak dary Befany, na które czekałam w Boże Narodzenie [Befana - we włoskiej tradycji czarownica podrzucająca prezenty]. Sprawcy prawdziwych cudów są bezimienni. Poza tym - promocja jest droga. Będę waszą najtańszą autorką. Oszczędzę wam nawet mojej obecności".

We Włoszech sukces książek Ferrante długo nie wzbudzał dumy. Nominowaną do nagrody literackiej Premio Strega Ferrante wzywano do ujawnienia swojej tożsamości pod groźbą usunięcia jej kandydatury – no bo jak wręczać nagrodę komuś, kogo nie znamy, nie wiemy, kim on jest? Może te książki pisze więcej osób, może to grupa ghost writerów?

Ukrywanie swej tożsamości – czyżby to była kokieteria, przemyślana akcja marketingowa, a może raczej nieśmiałość pisarki i jej niechęć do mediów?

Historia Ferrante jest poniekąd odwrotnością historii ponoć równie nieśmiałej J.K. Rowling. Marką "Rowling" stało się prawdziwe nazwisko, a podjęta potem próba publikacji jej pierwszego kryminału pod pseudonimem skończyła się klapą.

Wracając do Ferrante i prób usunięcia jej nominacji do Premio Strega – wielu, w tym Roberto Saviano, autor słynnej Gomorry oskarżyło włoskie środowisko literackie przyznające nagrody o nepotyzm i faworyzowanie męskiego ego (w końcu kobiety-laureatki literackich nagród są w zdecydowanej mniejszości mimo wielu świetnych powieści, które wyszły spod ich pióra).

Pytana o swą decyzję dotyczącą zachowania anonimowości Ferrante stwierdziła, że główny jej powód to oczywiście też nieśmiałość, ale jej nieujawnianie się wymierzone jest przede wszystkim w powierzchowną dzisiaj i płytką współczesną kulturę medialną - w tę medialną papkę, dla której to, KTO mówi, jest ważniejsze od tego, CO mówi. bo jest sporo prawdy w stwierdzeniu, że kiedy usuniemy pisarza z zasięgu naszego wzroku, naprawdę zaczniemy czytać jego książki - poznamy go lepiej, a w efekcie książki same się obronią.

W 2015 roku Ferrante po raz pierwszy udzieliła wywiadu - ponoć twarzą w twarz w hotelu Continental w Neapolu. Wywiad przeprowadzili nie dziennikarze, a wydawcy jej książek. W tle rozciągał się widok na Castel dell'Ovo (Zamek Jajeczny), jeden z symboli Neapolu, miasta, w którym autorka osadza swoje powieści i z którego się wywodzi.

Twarz autorki jednak nadal pozostaje nieznana czytelnikom, spróbujcie poszukać w internecie - niczego tak naprawdę nie znajdziecie (!)

Książki Ferrante ukazały się do tej pory w ponad 40 krajach, ciesząc się uznaniem zarówno wśród czytelników, jak i krytyków literackich.

Wracając do „Obsesyjnej miłości” - mnie powieść nie porwała, książka nie obroniła się, a wręcz nie spodobała, choć mrocznego, dusznego i niepokojąco przygnębiającego klimatu bliskiego turpizmowi nie można jej odmówić.

Bohaterka, Amalia w dniu swoich urodzin dowiaduje się, że jej matka Delia utopiła się w morzu niedaleko miejscowości Spaccavento. Samobójstwo? Morderstwo? Cała książka to prywatne śledztwo bohaterki, odkrywanie przeszłości jej matki, studium przeróżnych ludzkich charakterów, losów i powiązań. To historia trudnej miłości córki i matki, kwestia rozliczeń z przeszłością. To powieść o poczuciu winy za popełnioną w dzieciństwie niegodziwość, która podobno miała wpływ na późniejsze życie matki. To wreszcie powieść o niedocenionym przez Delię uwielbieniu córki.

Powieść ciemna i brzydka, momentami brutalna i okrutna, pełna naturalistycznych opisów, które tak naprawdę nie wiem, czemu miały służyć. Znajdziemy tu psychologię i rozważania filozoficzne, trochę elementów powieści sensacyjnej i obyczajowej.

W ogólnym rozrachunku książka mnie rozczarowała, zmęczyła, nie bardzo lubię tego typu pozycje, zwłaszcza kiedy recenzje reklamują ją jako „zapierający dech w piersiach thriller”, z którego osobiście niewiele tu znalazłam. Może nie dojrzałam do tego typu lektur, może to nie mój klimat. Może nie lubię babrać się w tego typu analizach psychologicznych? Może spodziewałam się bardziej powieści kryminalnej, jakiegoś elementu zaskoczenia? 

Czasem reklamowanie książek jako wybitne, będące objawieniem ma efekt odwrotny i mamy do czynienia z przereklamowaniem. Tak to czuję. A może po prostu nie powinnam była zaczynać przygody z pisarką od jej debiutu, który we Włoszech również nie odniósł spektakularnego sukcesu, a rozgłos przyniosły Elenie dopiero późniejsze tytuły?

Poszukiwania przyczyn śmierci matki to tak naprawdę studium psychologiczne. Mamy tu szalonego starca, manipulacje świata dorosłych („dzieciństwo to fabryka kłamstw”), mamy ojca-damskiego boksera, brzydotę i liczne opisy czynności fizjologicznych. 

Bohaterka „Obsesyjnej miłości” wydaje się być pełna jakiegoś rozedrgania, a my, czytelnicy ciągle przemieszczamy się z nią po Neapolu, zmieniany miejsca, towarzysząc jej w sklepie z bielizną, w restauracji, w uliczkach i zaułkach czy w hotelu i będąc ciągle świadkami dziwnych rozmów i zachowań.

Nadmiar bardzo skomplikowanych opisów relacji rodzinnych, namiętności i przemocy fizycznej oraz psychicznej mnie przytłoczył. Surrealistyczny nastrój, liczne retrospekcje rozsypane w książce niczym fragmenty puzzli do ułożenia oraz parna atmosfera powieści wydały mi się ciężkostrawne, a zachowania postaci momentami niemal wyuzdane i nie na miejscu.

Sporo osób pisze, aby się nie zrażać i sięgnąć po późniejsze tytuły autorki, które okazują się nieporównywalnie lepsze i ciekawsze. Kto wie? Może faktycznie tak jest, w końcu sukces Ferrante był czymś spowodowany, a debiut w 1992 roku, tak jak wspomniałam, nie był wówczas jakimś spektakularnym sukcesem.

Pewnie za jakiś czas spróbuję jeszcze raz, chwilowo nie ma we mnie ochoty na poznawanie dalszej twórczości Ferrante. Powieść pozostawiła we mnie pewien dyskomfort. W książkach zdecydowanie szukam innych emocji.

Kończąc moją recenzję: czego dotyczy tytułowa obsesyjna miłość? Miłości córki do matki? Ojca Amalii do matki? A może wielbiciela Delii do niej samej? Powieść opisuje obsesję i namiętności wszystkich postaci, bo emocje, żądze i instynkty targają tu po trochu każdym.

Tajemnica śmierci Delii pozostaje tajemnicą, a czytelnik kończy lekturę z różnymi interpretacjami i domysłami oraz z uczuciem jakiegoś przytłoczenia (przynajmniej w moim przypadku).

Tak więc umiejętność tworzenia klimatu na plus.

I choć zdecydowanie nie zaiskrzyło i chwilowo nie będę poznawać dalszej twórczości, a przede wszystkim cyklu neapolitańskiego, czas uważam za wykorzystany, bo przeczytałam kolejną włoską książkę i wyrobiłam sobie swoją własną opinię o autorze. Chwilowo wprawdzie na podstawie tylko jednego tytułu, a to trochę mało, dlatego zobaczymy jeszcze w przyszłości.

Może moje zdanie ulegnie diametralnej zmianie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz