Ten post miał być na inny temat, ale to realia wymusiły małą zmianę. Otóż po pół roku pisania bloga zaliczyłam pierwszy hejt. Negatywne komentarze od anonima.
Najłatwiej jak wiadomo pisać anonimowo, anonimowo zionąć nienawiścią i nieuzasadnioną chęcią dopieczenia komuś.
Skasowałam otrzymane pod poprzednim postem komentarze, bo wdawanie się w dyskusję z hejterem nie ma najmniejszego sensu.
Wspomniane złośliwości najpierw zostawiłam, bo mam odwagę przyjąć krytykę. Ale krytykę konstruktywną, podpartą konkretem, logiką, a nie niesprawiedliwe krytykanctwo.
Nienawiść rodzi nienawiść, a ja chcę się otaczać dobrą energią.
Ta bigotka zastanawia mnie najbardziej. Bigotka to osoba fałszywie obnosząca się ze swoją wiarą, której tak naprawdę nie ma. Często mylona z dewotką. Nie za bardzo wiem, co ja mam z bigoterią wspólnego. Poza tym nikt nie ma prawa oceniać wiary drugiej osoby. Tylko Pan Bóg.
Hejt jest wszędzie. Choćby wczoraj. Z jednej strony wspaniała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, z drugiej zarzucanie Panu Owsiakowi, że "oszukuje i ma trzy wypasione auta". Niech ma ich i sześć, tyle dobrego, ile on zrobił przez 25 lat, nie zrobił nikt.
Ale najłatwiej hejtować. Podcinać skrzydła. Siać niezgodę. Takie to niestety polskie. Choć nie tylko nasze. W internecie hejt jest ogólnoświatowy.
Do czego zmierzam. Do tego, że blogowanie ma być przyjemnością, a nie czytaniem anonimów z negatywnym, pełnym frustracji podejściem do życia. To nie konkurs obrzucania błotem, ale dzielenie się radością, pięknem, mądrymi rzeczami, ciekawymi doświadczeniami.
Blogosfera ma dość miejsca dla wszystkich i jeśli czyjś blog nie trafia w moje gusta, po prostu tam nie zaglądam, nie zostawiam negatywnych komentarzy, nie obrażam danej osoby. Jaki to miałoby sens? To jej świat, jej gust, jej szczęście, którego nie będę burzyła raniącymi, obraźliwymi słowami. Część ludzi jednak lubi być mąciwodami, prowokować.
Odpisałam oficjalnie na negatywne komentarze, zgodnie z wolnością słowa początkowo zostawione, ale po namyśle usunęłam je. Takie żałosne przerzucanie piłeczki do niczego nie prowadzi.
Cieszmy się życiem, szkoda energii na dopiekanie, zazdrość i zostawianie złego słowa. I na wdawanie się w wymianę zdań z hejterami.
Jeśli nie podoba mi się czyjś styl pisania, tematyka bloga, zdjęcia, sposób myślenia, po prostu tam nie zaglądam. Nic prostszego.
Cieszmy się życiem, szkoda energii na dopiekanie, zazdrość i zostawianie złego słowa. I na wdawanie się w wymianę zdań z hejterami.
Jeśli nie podoba mi się czyjś styl pisania, tematyka bloga, zdjęcia, sposób myślenia, po prostu tam nie zaglądam. Nic prostszego.
Po co mam tam prowokować, zostawiać negatywną energię, rozkręcać spiralę nienawiści?
Anonim dziwi się, że jeszcze nikt oficjalnie mnie tak nie ocenił, nie napisał, że jestem "bigotka, perpetum mobile wśród blogerek, wszechwiedząca działająca jak płachta na byka".
Żal mi takich ludzi. I zastanawiam się, czy Wy, blogując już dużo dłużej ode mnie, mając o wiele więcej czytelników, znane blogi, trafiliście na hejt? W końcu pokazujecie piękne wnętrza, radość życia, zdjęcia z podróży, celebrowanie codzienności, pełne uroku przedmioty, wspaniałe chwile, inspiracje. Dzielicie się pełni ufności prywatnością, pokazujecie Wasze dzieci, zapraszacie poprzez blogi do Waszych domów, do Waszego świata, który jest Wam najdroższy.
W komentarzach na czytanych przeze mnie blogach rzadko spotkałam negatywy, choć były. Dodam, że anonim stwierdził, że denerwują go moje komentarze zamieszczane na blogach "jego przyjaciół i bliskich". A ja na blogach innych osób piszę same pozytywy, jeśli już zostawiam komentarz, to tam, gdzie chcę pogratulować, wyrazić swój zachwyt, podziw.
Jak dowiedziałam się od kilku blogujących osób, które co jakiś czas dostają negatywne komentarze, komentarze te przechodzą przez cenzurę i prowadzący bloga zwyczajnie je usuwają. Z bloga i ze swojej pamięci.
I słusznie, tak trzeba. Po co zatruwać sobie życie hejterami, wampirami energetycznymi i innymi.
Hejtu nie unikniemy. Ale można o nim zapomnieć. Zignorować. Najgorzej dać się sprowokować.
Wiele radości z blogowania Wam życzę. I braku ludzkiej frustracji, zawiści, zazdrości oraz niesprawiedliwego obrażania.
Niestety nasze szczęście budzi niekiedy czyjąś zazdrość, a zazdrość budzi złe emocje. Które eskalują.
Będę miała przed oczami poniższy napis.
Witaj Dominiko! Jestem po dłuższej przerwie. Mam nadzieję, na dniach, nadrobić blogowe zaległości.
OdpowiedzUsuńKochana!
1. jeżeli był hejt tzn. ze Twój blog jest poczytny :)Szkoda wdawać się w polemikę, także dobrze, że tak do tego podeszłaś.
2. mam dokładnie takie samo zdanie jak Ty - komentuję tam, gdzie mi dobrze się czyta i ogląda. Blog to rodzaj pewnych wspomnień, przemyśleń, może i pamiętnika. Po co zatruwać go zbędnymi komentarzami. Dlatego chyba tak rzadko komentuję blogi parentingowe - to siedlisko "dobrych" rad i kąśliwych uwag.
3. Blog MaGdy to skutecznie.tv Jest fenomenalna! Uwielbiam jej proste przepisy.
4. happy Planner tygodniowy :) Ten sprawdza się u mnie najlepiej.
5. Przesyłam moc uścisków z naszego babińca <3
Witaj! Przerwa w zaglądaniu do internetu czasem robi dobrze i jest wskazana :-) I dla nas, i dla najbliższych. Blog MaGdy zaraz zobaczę :-) Ja kupiłam Planner dzienny, ale chyba tygodniowy byłby lepszy. No nic, najwyżej zmienię za rok :-) A tak zwanym hejtem nie przejmuję się za bardzo, to raczej pojedynczy przypadek, aczkolwiek skłonił mnie do przemyśleń, co i ile z mojego życia pokazywać na blogu. Bo miałam pewne pomysły, a teraz jednak je jeszcze przemyślę. Co do blogów parentingowych masz świętą rację - mam podobne spostrzeżenia. Serdeczności dla Waszego Babińca :-)!
OdpowiedzUsuńJa bym poważnie zastanowiła się dlaczego hejt u Ciebie? Niewielu tu zaglądajacych!!Trudno odnieść sie również do słów hejtującego,gdyż są one tylko Twoim cytatem.Z czystej ciekawości przeczytałam Twoje posty na blogu od samego początku.Przeczytalam równiez komentarze.Zastanowił mnie szczególnie jeden,kiedy to bliski znajomy dowiaduje się dopiero na blogu rzeczy dotyczacych Twojej osoby.Ot taka ciekawostka.Jestem inna prywatnie,inna na blogu?Cos tu jest nie halo!I pamiętajmy osoba nie przychylna zawsze jest najbliżej.Trzeba tylko szeroko otworzyć oczy.Pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńRaz się podpisujesz jako Kasia, raz jako anonim, raz jako Alicja. Ciągle jednak jesteś tą samą osobą nie mającą odwagi podać prawdziwego, własnego imienia. Nie będę tu zamieszczała twoich komentarzy pełnych wykrzykników, wielkich liter, znaków zapytania, złośliwości. Po co. Nie interesuje mnie, kim jesteś. Myślę, że moich czytelników też nie interesuje jakaś żałosna prowokacja. A blog jest formą kroniki, niekoniecznie dążę do wielkiej ilości czytelników, to moja sprawa. Poza tym ilość komentarzy nie odzwierciedla moich czytelników. Ważni są dla mnie ci wierni, a nie słupki poczytności, nie po to jest ten blog, by mieć tysiące zaglądających. Po to są inne blogi. To tylko moja sprawa, kto ile o mnie wie. Trafiłaś tu, ok. Więcej nie wracaj, skoro coś tobie przeszkadza. Idź zrób cos dobrego, zamiast dokuczać. Tyle można zrobić dobra, a marnujesz energię na zło. Nie będę zamieszczać tu twoich komentarzy, więcej nie pisz. To blog o radosnym życiu, a nie o czyichś frustracjach. Wszystkiego dobrego życzę i zamykam tę żenującą wymianę komentarzy, która do niczego nie prowadzi. Twoje komentarze bedą od teraz usuwane. Zamieściłam tylko ten jeden. Z którego wynika, że to ty jesteś osoba nieprzychylną. Ale nie będę tracić czasu na zastanawianie sie, kim jesteś, skoro wokół mnie tyle dobrych wspaniałych ludzi.
UsuńI kończąc temat - nie widzę w tym nic złego, że ludzie dowiadują się o mnie nowych rzeczy dopiero z bloga. Czy to takie złe, fałszywe i naganne dowiedzieć się z bloga, że chciałabym nauczyć się języka szwedzkiego lub w dzieciństwie wierzyłam w Piotrusia Pana? Nie wiem "co tu jest nie halo". Ludzi poznajemy całe życie. I siebie samych. A skoro czujesz fałsz w moich słowach, po prostu ich nie czytaj, jest tyle innych blogów. Wszystkiego dobrego życzę. Zamykam tym samym ten temat.
UsuńDominiko, przez te lata blogowania zdarzało mi się kilka negatywnych komentarzy (do tej pory są na stronie). Krytykę wzięłam na klatę, skuliłam uszy, przemyślałam. Jeśli jednak mowa o trollach, pisaniu złośliwości dla samego pisania by ,,dowalić,, komuś.-stanowczo protestuję. Dostałam przez ten czas dwa obraźliwe hejty, które usunęłam. To moja strona i nikt nie ma praw mi ubliżać. Stąd ubezpieczam się moderacją ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wszystkim miłego dnia
Witaj, Kamilo. Zgadzam się z Tobą. Tak, jak pisałam, może się komuś nie podobać mój styl pisania, moje zdjęcia, poruszane tematy, ma do tego prawo, szanuję to. Nie uważam się za alfę i omegę, "perpetum mobile wśród blogerek, i nie tylko", jak pisał anonim. Jednak faktycznie- jest różnica między konstruktywną krytyką, z której mogę wyciągnąć jakieś wnioski, przemyśleć, a czystymi złośliwościami i zaczepkami. Tu raczej chodzi o jakiegoś trolla, kogoś, kto (być może) mnie zna, nie lubi (jego prawo) i chce dopiec, dokuczyć i sprowokować dla własnej satysfakcji. Włączyłam moderację i kończę tym samym ten temat, zamierzam tu pisać o przyjemnej stronie życia, a nie marnować czas na przerzucanie się komentarzami z anonimem i odpieranie żałosnych ataków. Jeśli kiedyś pojawi się mądra krytyka, na poziomie, na pewno wezmę ja pod uwagę, zwłaszcza, że piszę tego bloga od niedawna :-) Dziękuje Tobie za te słowa. Również dobrego dnia.
UsuńDobry wieczór Dominiko!
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga trafiłam stosunkowo niedawno a wszystkie zamieszczone na nim wpisy przeczytałam z zapartym tchem, gdy wszyscy domownicy już smacznie spali.
Z całego serca gratuluję Tobie wyjątkowo "lekkiego pióra", ciekawych tematów, które tu poruszasz, mądrości, trafnych obserwacji, pozytywnych emocji i ciepełka, które stąd emanuje :))
Nie ukrywam, że przeczytałam również głupie komentarze - po stylu pisania sądzę, że tej samej osoby, która wydaje się byś kimś na wskroś zgorzkniałym, nieszczęśliwym, pełnym kompleksów i chorobliwie ZAWISTNYM (tak, tak - nie zazdrosnym a ZAWISTNYM) w stosunku do wszystkich tych, którzy potrafią się cieszyć każdym drobiazgiem i każdym kolejm dniem, chociaż życie nie zawsze jest usłane różami ...
Słusznie zauważyłaś, że tacy ludzie to swoiste WAMPIRY ENERGETYCZNE.
Zatem jeśli tylko można należy takich osób unikać a jeśli to niemożliwe, to przynajmniej ignorować je i omijać przysłowiowym szerokim łukiem !!!
Dominiko !!!
Prowadź bloga i pisz bo na Twoje kolejne wpisy czekam nie tylko ja :))
WAMPIREM ENERGETYCZNYM się nie przejmuj i pamiętaj, że z głupcem się nie dyskutuje, bo wymaga to zniżenia się do jego poziomu a wtedy on i tak zrobi wszystko i za wszelką cenę, by pokonać nas swoją głupotą jak pokazuje życie.
A teraz do Ciebie WAMPIRZE ENERGETYCZNY (bo na pewno tu nadal tu zaglądasz !!!)
Życzę Tobie więcej życzliwości w stosunku do innych ludzi, wypracowania w sobie umiejętności cieszenia się każdą chwilą i każdym drobiazgiem, cieszenia się radością i sukcesami innych, wyrzucenia z siebie jadu, który może doprowadzić Ciebie do autodestrukcji, zastanowienia się nad sobą póki nie jest jeszcze za późno i podjęcia w tym celu odpowiednich działań. Łatwo bowiem oceniać innych a najtrudniej samego siebie...
Pracuj zatem nad sobą póki jest jeszcze na to czas ...
Życzę wszystkim tu zaglądającym wszystkiego najlepszego a w szczególności Tobie Dominiko.
Sympatyk
Dziękuję za te słowa. Tylko mnie utwierdzają w przekonaniu, że warto tu pisać, cieszyć się codziennością i zapominać o takich atakach jak ten, który miał miejsce. Blog ma być swoistą formą kroniki, pamiętnika zachowującego dobre chwile, może przenoszącego odrobinę tej pozytywnej energii na Czytelników. Inspiracją, wymianą myśli, ładnych zdjęć, pomysłów, ciekawostek o Włoszech. Żadnym wyścigiem za tysiącami zaglądających (wg anonima "niewielu tu zaglądających!!"). Nie rozumiem również, jak można pisać o hejcie u mnie, skoro to nie ja atakowałam obraźliwymi komentarzami. Zostawmy już ten temat, zła energia nam niepotrzebna. Zawistne osoby zawsze będą miały anonimowe używanie w internecie, niestety. Jedyny sposób to je zignorować. Również życzę wszystkiego, co najlepsze i dziękuję za te słowa. Pozdrawiam Ciebie i wszystkich tu zaglądających :-). Zapraszam w przyszłości :-)
UsuńSympatyku Drogi , bardzo trafne słowa , pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńI oto mamy namacalny dowód na Twój kłam i niewiarygodność.Z wpisem nagłego sympatyka przeszłaś samą siebie.Pisac do samej siebie i jeszcze skomentować ten wpis-żenujące.W cieplutkim domku z mężem porozumiewamy sie przez bloga.Już chyba bardziej ośmieszyć się nie można.Ratuj się kto może przed taką blogowiczką.
OdpowiedzUsuńAnonim widzę jest niezmordowany w swoich prowokacjach. Zostawiam bez komentarza. Ratuj się kto może przed takim frustratem. Nie mam co robić tylko pisać do samej siebie. KONIEC tego tematu. Ostatecznie. Z głupcem się nie dyskutuje, bo i tak nie ma leku na jego głupotę. Finita la storia.
UsuńDominika, ja uwielbiam CIę czytać (chyba to wiesz) i sądząc po stosunku wpisów dobrych do złych, należy wcielić w życie zasadę "Keep calm and carry on"!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że nie należy przejmować się kimś, kto "nieprzychylny" pisze oddzielnie (zapraszam do mądrej książki z serii "Słownik ortograficzny") oraz nie do końca chyba rozumie znaczenie wyrażenia "perpetuum mobile"(tu kolejna wartościowa lektura- "Słownik wyrazów obcych"). Do krytyki należy się dobrze przygotować, inaczej robi się z siebie idiotę (po znaczenie tego słowa zapraszam do słownika terminów medycznych).
Ściskam i czekam na następne wpisy!!!
Dokładnie! Do szybkiego :-)!
UsuńPS. A ja czekam na Twoje kolejne wpisy :-)
UsuńDominiko, mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z wpisów bardziej prywatnych. Pamiętaj, że swój blog tworzysz jako swoje miejsce - miejsce wspomnień i przemyśleń. Z utęsknieniem czekam na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńNie dam się tak szybko zniechęcić przez jednego frustrata :-)
UsuńJestem u Ciebie pierwszy raz. Przyciągnęła mnie nazwa bloga, bo mieszkam we Włoszech, więc wszystko, co z Italią związane, chętnie odwiedzam. Co do hejtu, to w sumie żadna ze mnie specjalistka, by się wymądrzać, ale wiem jedno- hejterami są przeważnie osoby, którzy są naszymi znajomymi w realu. Zapominają jednak, że w sieci nikt nie jest anonimowy i można sprawdzić, kto tak naprawdę te hejty pisze. Zrobiła tak jedna z blogerek- udała się na policję i wykryto sprawcę- okazało się, że była nią znajoma blogerki, zazdrosna o jej powodzenia wyładowywała się anonimowo na blogu. Także, niech hejterzy uważają, bo nie znają dnia ani godziny. Będę zaglądać częściej, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za wpis. I będę zagladać do Ciebie, pamiętam, jak Ania z Primo Cappuccino wspomniała o Twoim blogu, a potem zapomnialam nazwy i nie mogłam trafić, bo nie znałam adresu. Jak widać Nulla succede per caso :-) Do przeczytania :-) A z tym hejterem zobaczymy. Na razie wszystkie zaczepki, prowokacje i złośliwości konsekwentnie usuwam i liczę na to, że się skończa równie szybko, jak się zaczęły.
UsuńPoczytałam te komentarze i przyznaję rację Sabinie... Hejterami są najczęściej osoby z realu. Miałam kiedyś taką sytuację wiele, wiele lat temu. Prowadziłam wtedy pewne miejsce w sieci (żaden blog)gdzie zaglądało wiele osób, także tych z realu, bo miejsce to było powiązane z portalem społecznościowym do którego byłam dopisana. Ot, i pewnego razu dostaję telefon od kuzynki - "zajrzyj zaraz na forum, ale ktoś tam ci nawypisywał!". Zajrzałam. Fakt, wpis nie był sympatyczny, wręcz jadowity, skierowany w moją stronę przez osobę, która dość sporo informacji o mnie juz posiadała. Zajrzałam na to konto - wszystko fałszywka - zdjęcia, imię, nazwisko, jacyś pozbierani z całego świata znajomi.Popisałam sobie trochę że żmijką publicznie, ale sprytnie, żeby jak najwięcej z siebie wywaliła. I co? Popełniła pewien karygodny błąd, bo nie tyłko że użyła pewnych zwrotów, które wydały mi się znajome, ale i popełniała ortograficzne błędy, które są u pewnych ludzi jak linie papilarne (zamias "mąż" pisała "moz"). Powiem Ci tylko jedno, doszłam kto to był - przez rok czasu nierozmiawiałam z moją kuzynką, dopiero nasi mężowie nas pogodzili...
OdpowiedzUsuńTo Ona wtedy zadzwoniła do mnie, bo już nie mogła się doczekać mojej reakcji...
I po co jej to było?
Zgnoić kogoś publicznie, bo fajnie tak i zabawnie? Popuściła sobie fantazji w języku, bo czuła się chroniona anonimowością. Ja nie mam nic przeciwko krytyce, jeżeli coś jej się nie podobało w moim zachowaniu, mogła to powiedzieć osobiście, a tak niby że ze sobą rozmawiamy, to i tak gdzieś ten niesmak został...
Serdeczności!
Czas pokaże, czy anonim będzie ponawiał prowokacje, czy przeniesie się gdzie indziej. Krytykę jestem w stanie zrozumieć, fakt, że komuś coś się nie podoba na moim blogu. Nie muszę wszystkim się podobać, to zrozumiałe i normalne. Nie znoszę jednak chamstwa, prowokacji, złośliwości i dowalania, by dowalić. Takim prowokacjom, epitetom, przyczepianiu się do wszystkiego i pełnym jadu zaczepkom, byle dokuczyć dla samego dokuczenia mówię stanowczo NIE. Niepotrzebnie ruszałam na blogu ten temat, anonim tylko miał używanie i satysfakcję, że nakręcił sprawę."Dowody zbrodni" - jego komentarze usunęłam. Teraz, jeśli anonim nadal będzie zamieszczał swoje zlosliwości, już wiem, co robić. W internecie faktycznie nikt nie jest anonimowy. Tymczasem mam zamiar cieszyć się blogowaniem, a nie marnowaniem energii na dochodzenie kto dał sobie upust swoim frustracjom. Ufff, ale historia z tą kuzynką! W moim przypadku wręcz miałam wrażenie, że anonim chce, bym dochodziła do tego, kim jest. Szkoda mi jednak na to czasu. Serdeczności :-)!
UsuńPS. W każdym razie jeśli takie internetowe stręczycielstwo i dokuczanie trwa dłużej, nie można dawać przyzwolenia na takie zachowania. Pozdrowienia!
Usuń