Ubolewam bardzo - moje zdjęcia z Bolonii zaginęły, przeszukałam bezskutecznie każdą płytę i każdy kąt. W związku z tym niestety chwilowo nie mogę napisać o tym mieście. Bo co to za wpis bez obrazów. Jak caprese bez bazylii ... Oby się znalazły, bo miałam naprawdę ciekawe ujęcia i jeśli straciłam je bezpowrotnie ... Jednak wolę myśleć, że się jeszcze odnajdą. Tymczasem z serii Włoska migawka - zachód słońca nad dachami Rzymu. Nigdzie zachodzące słońce nie wygląda tak pięknie. Wiem wiem, jestem stronnicza, ale miłość do Wiecznego Miasta jest nieuleczalna, dozgonna i jedyna. Bo Rzym taki właśnie jest. Jedyny.
środa, 21 grudnia 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2019
(20)
- ► października (4)
-
►
2017
(46)
- ► października (4)
Pokrewne duszo! Ha także kocham wieczne miasto. Mam kilka powodów ale najpiękniejszy to słowa mojego męża pod fontanną Di Trevi, gdy mi się oświadczył. "Aby nasza miłość była piękna i wieczna jak to miasto" Ach wspomnienia!
OdpowiedzUsuńCudne oświadczyny. Jak tu nie kochać Rzymu :-)? Życzę Wam, byście tam kiedyś wrócili-monety mam nadzieję wrzuciliście do fontanny ;-)
Usuń