Dziękuję Wam za życzenia pod poprzednim postem. Jak się macie po Świętach? Wzdychacie, przejedzeni żurkiem i ciastami? Krótkie to święta, ale pełne radości. Zostańmy jeszcze chwilę w tym klimacie - poniżej kilka migawek.
Jajka kolorowane metodą batiku przez moją mamę. Aż szkoda było tłuc te urokliwe skorupki.
Zdolna jest moja mama. Robi cudeńka, choćby to jajo poniżej.
Ceramika z Bolesławca (ta granatowo-biała) na świątecznym stole u moich rodziców musiała być. Cudze Green Gate'y chwalimy, swego nie znamy. A szkoda. Bo ceramika z Bolesławca to już klasyk i nasz towar eksportowy podziwiany daleko za granicami Polski.
Chowam już kurczaczki, zające i pastelowe jajka robiąc miejsce na kwiaty i nowe elementy dekoracji, choćby obraz otrzymany w prezencie urodzinowym od mojej teściowej. Pastelowy hiacynt jakby spod pędzla impresjonisty. Obraz powstał w 1968 roku i według mnie ma to coś.
Chowam nie tylko wielkanocne dekoracje, ale również - z wiadomych względów - nadmiar słodyczy. Czekoladę będziemy mogli jeść najprawdopodobniej przez najbliższe kilka miesięcy bez potrzeby kupowania jej - taki hojny okazał się zając. Może zrobię sobie czekoladową kąpiel ... ? A co!
Zając oprócz słodyczy przyniósł nam puzzle - mapę Polski i kolorowankę z naklejkami o tematyce typowo męskiej - czytaj "Pojazdy".
Zając oprócz słodyczy przyniósł nam puzzle - mapę Polski i kolorowankę z naklejkami o tematyce typowo męskiej - czytaj "Pojazdy".
Świętowaliśmy pierwsze urodziny młodszego obywatela, który z właściwym sobie entuzjazmem pcha teraz codziennie drewniany pchacz otrzymany w prezencie. Starszy synek też nie pogardził możliwością majstrowania przy pokrętłach. Echhh, mężczyźni.
Czekam na prawdziwą wiosnę, tę ciepłą i słoneczną. Mój starszy synek któregoś ranka wyjrzał przez okno i wykrzyknął "Mamusiu, zima wróciła!". Faktycznie, za oknem padał ... śnieg. Mimo śniegu kwitną już magnolie. W przydomowych ogródkach cieszą oko tulipany i żonkile. A moje oczy cieszą urodzinowe żółte hiacynty, które pięknie rozkwitły.
Już wkrótce nowe wpisy. O Włoszech i nie tylko. O życiu na włoską nutę. O książkach, ciekawych miejscach, moich przemyśleniach i zachwytach.
A skoro o książkach mowa - z ostatnio przeczytanych książek bardzo polecam lekkie, a jednocześnie pełne wnikliwych obserwacji i ciekawostek podróżniczych książki Beaty Pawlikowskiej. Dopiero niedawno dane mi było poczytać jej relacje z wypraw i muszę przyznać, że bardzo mi przypadły do gustu. Pisane lekko, żartobliwie, a jednocześnie trafnie i filozoficznie. Na początek polecam Blondynkę nad Gangesem i niesamowitą, bo prawdziwą historię uwięzienia podróżniczki na - podejrzanym jak się okazało - kursie medytacji.
Pawlikowska opisuje Waranasi - święte miasto dla wyznawców hinduizmu, niesamowity klimat ghatów i ceremonii pogrzebowych, które odbywają się nad świętą rzeką. Przerywnikami w narracji są śmieszne rysunki autorki wraz z komentarzami.
Podziwiam osoby same wybierające się w podróż, zwłaszcza w odległe od nas kulturowo rejony. Nawet w epoce nawigacji, internetu i innych wynalazków wymaga to odwagi. Odwagi, otwarcia umysłu, unikania oceniania i zapomnienia o uprzedzeniach, jakimi jesteśmy często naszpikowani w naszej zachodniej cywilizacji.
Co jakiś czas wspomnę o książkach podróżniczych, zwłaszcza, że kilka z nich aktualnie czytam. A czytam najchętniej i najczęściej wieczorem, kiedy mam chwilę spokoju.
Do przeczytania niebawem!
Pięknie u Ciebie! A mnie zachwycił obrus w niebieskie kwiaty *-*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :*
Miło mi, że do mnie zawitałaś. Czekam na Twoje wpisy po długiej przerwie :-)
UsuńŚlicznie, pozdrawiam. Lubię podróżować ale książki pdróżnicze to nie moja bajka. Może mnie zachęcisz
OdpowiedzUsuńSpróbuję zachęcić, ale nic na siłę. Ja na przykład nie potrafię przełknąć fantasy. Nie mój klimat i już. Książki podróżnicze są dla mnie namiastką podróży, których nie mogę odbyć - choćby podróże po Tybecie czy po dżungli Amazonki. Zamykam oczy i tam jestem, przy kubku dobrej herbaty / kawy.
UsuńChodź podoba mi się norweska porcelana, to od lat jestem wierna rodzimej ,,Fryderyce,,
OdpowiedzUsuńWyroby z Bolesławca, też lubię i bardzo chciałabym mieć chodź malutki zestaw. Stół wielkanocny w wykonaniu Twojej mamy taki subtelny, uroczy! Mógłby mi posłużyć za inspirację, tylko takich haftów nie dostanę w sieciówkach.
I gorące całuski dla Roczniaka. Pchacz, poważy pierwszy pojazd, niech się chłopka wprawia ;)